Lajfstajl lipcowy - ostatki i kamienie milowe
Dzień dobry!
No i stało się! Trzy lata naszej bawarskiej przygody minęły jak jeden dzień.
Od 31 lipca jesteśmy już na swoich "starych" śmieciach. W ostatnim poście zarzekałam się,
że jeszcze z Bawarii do Was napiszę, ale niestety troszkę mnie te kartony przerosły.
Ale o tym za chwileczkę. Zacznijmy od początku.
zaczynamy od zdjęcia pierożków, którymi się zajadaliśmy w przerwach między grilladami.
Lajfstajl nr 1
Lipiec był naprawdę szalony. W drugim tygodniu musieliśmy pojechać do Polski
(właściwie tuż przed przeprowadzką) aby nasz pierworodny i jedyny mógł pozałatwiać swoje
sprawy: odebrać świadectwo maturalne i złożyć dokumenty na studia i ....
zaliczyć jeszcze jeden, bardzo ważny egzamin.
No i właśnie ten (zdany) egzamin przypieczętował decyzję o kierunku studiów i rodzaju uczelni.
Ale chyba o tym napiszę jak już troszeczkę ochłonę. Na razie, w ramach podpowiedzi,
powiem tylko tyle, że tradycje rodzinne będą kontynuowane.
I zdecydowanie jest to kamień milowy.
Lajfstajl nr 2
W lipcu prawie wszystko było ostatnie. Ostatnie wejście na "przydomową" górę.
Ostatnie lody najlepsze na świecie w kawiarni Paradiso.
Ostatnia kawka/piwko z widokiem na Zugspitze.
Ostatni spacer Kurparkiem w Garmisch. Ostatnia golonka po bawarsku.
Ostatnie spotkania z przyjaciółmi. Ostatni poniedziałek, wtorek...Ostatni poranek.
Gdyby tylko tam nie było tak pięknie, gdyby tylko tam nie żyło się tak przyjemnie,
gdybyśmy tylko nie poznali tych wszystkich ludzi...
O ile byłoby łatwiej wracać. Ale nie było. Nie jest.
Lajfstajl nr 3
Powiem krótko. Kartony. kartony, kartony i jeszcze raz kartony. Oczywiście,
tak jak się spodziewałam (bo to w końcu już nasza dziewiąta przeprowadzka, więc powinnam
już ogarniać temat) nadszedł moment, kiedy zwyczajnie przestałam kontrolować sytuację. Pot i łzy.
Tak jak za każdym razem. Nic nowego.
Sama przeprowadzka też nie przebiegła tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Samochód z całym
naszym dobytkiem się popsuł, utknął na autostradzie i dojechał dopiero dwa dni po nas.
Na szczęście nic nie zginęło i wszystko dojechało w jednym kawałku.
Awaryjnie zrobiłam też bardziej "bezpieczne" zdjęcie :-)
Lajfstajl nr 4
W lipcu, na prośbę mojej australijskiej przyjaciółki, miałam okazję zrobić "sesję" foto
(oj tam sesję, po prostu serię zdjęć) pt "baby announcement". Ponieważ przyszli rodzice
są szczęśliwymi posiadaczami Nikki i Sam'a (tak, tak to te dwa pieski) więc zamysł był taki,
że to psiaki będą "ogłaszać" radosną nowinę.
Niestety, ogarnięcie dwóch psiaków o totalnie skrajnym temperamencie i namówienie ich
do współpracy graniczyło z cudem. A wydawało mi się, że mam podejście do zwierząt.
Tylko jak tu do nich było mówić? Po angielsku? Po niemiecku?
Bo to psy dwujęzyczne były :-)
Lajfstajl nr 5
A teraz coś co tygryski lubią najbardziej. Remoncik i metamorfozy :-)
Tzn moje Tygrysy tego za bardzo nie lubią, ale takie są fakty - mieszkanie trzeba odświeżyć,
to i owo zmienić. A z faktami się nie dyskutuje. Ale czy ja się oby nie powtarzam?
Powtarzam jak zdarta płyta, bo już wam o tym pisałam tutaj. Sprawy o tyle posunęły się do przodu,
ze dotarło już do mnie kilka zamówionych rzeczy, m.in. nowa tapeta do przedpokoju
ze sklepu kolorowo.com.pl. Więcej oczywiście napiszę z pola walki a tymczasem
strasznie jestem ciekawa jak ten wzór zaprezentuje się na ścianie.
No to niezły misz-masz z tego wyszedł! No ale taki właśnie był ten lipiec i, choć rzadko tak mówię,
cieszę się, że już dobiegł końca. Ogromny stres związany z przeprowadzką, pożegnaniami,
załatwianiem mnóstwa spraw, odnalezieniem się na nowo w polskiej rzeczywistości daje się
we znaki. I dziękuję Ci Aniu bardzo za miłe słowa (Ty to wiesz jak babie humor poprawić!),
ale to chyba magia Photoshop'a. Puszczam oczko :-)
Dziękuję Wam już dziś za uwagę i wracam do moich kartonów.
Jeśli ktoś chętny do pomocy to zapraszam serdecznie.
Oferuję w zamian dobrą kawkę i dobre słowo.
Lodówka też już zaopatrzona solidnie, po polsku, więc z głodu nie pomrzemy.
A!!! I dobre winko też się znajdzie :-)
Buziaki!!
XOXO
PS - no i zapomniałam napisać o bardzo ważnej rzeczy. Kto zagląda tutaj ten z pewnością wie,
co przeoczyłam. Ale! Co się odwlecze....
Jak napisałaś o studiach syna, że musisz ochłonąć, to jakoś od razu pomyślałam, że poszedł w ślady taty:) Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńBingo! Dziękuję??
UsuńWitaj w kraju. Życzę Ci, żeby polski klimat nie odebrał Ci weny i był źródłem wielu fajnych inspiracji, które będziemy tu razem podglądać :-)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie!! Oby tak było :-)
UsuńMagdo, gdybym byla blizej to bym Ci pomogla i kawke z Toba wypila;) Gratulacje dla syna i dla rodzicow i tez tak mysle , ze poszedl w slady tatusia. A swoja droga to podziwiam rodziny wojskowe, ktore czesto musza sie przeprowadzac. Wiesz my mieszkamy blisko bazy wojskowej i dzieci z bazy chodza do szkoly z moimi. Poznalismy wielu swietnych ludzi i nawet zaprzyjaznilismy sie z niektorymi, ale tez byla rozpacz jak oni po 2 latach wyprowadzili sie, ale takie sa realia . Na szczescie dzieki dzieki internetowi duzo latwiej jest utrzymywac znajomosc. Moja corka ma dwie najlepsze przyjaciolki i obie wyprowadzily sie daleko ale codziennie rozmawiaja:) Powodzenie w polskich realiach:) Sciskam:)
OdpowiedzUsuńEch, no zgadłaś :-) My to w sumie nie mamy aż tak źle, to dopiero dziewiąta przeprowadzka, ha ha. Są plusy, są minusy, można przywyknąć a nawet polubić. Zdecydowanie dzieciom jest najtrudniej, ale tak jak mówisz, teraz, w dobie internetu, wszystko jest prostsze. Dziękuję bardzo za dobre słowo! pozdrawiam Cię cieplutko!
UsuńMagda, powodzenia życzę! Ja też prawie na kartonach, ale ja tylko 15 km dalej, choć też się stresuję;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że dacie radę i gratuluję pierworodnego, coś czuję, że to kapitalny chłopak:)))
Powodzenia:)
Przeprowadzka to zawsze stres, chyba bez względu na odległość, więc doskonale Cię rozumiem. Trzyma kciuki! I dziękuję Ci bardzo :-)
UsuńNie będzie źle Madziu, kartony rozpakujesz, do Przyjaciół będziesz mogła pisać i odwiedzać, a tu poznasz nowych i tak to toczy sie nasze życie,super kieszonki pomysł odgapiam, a jeśli chcesz widzieć więcej o pnączach to pisz pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńNO właśnie już straciałam nadzieję, ze te kartony rozpakuję - skończyło mi sie już wolne miejsce w mieszkaniu a kartonów jeszcze stos, ha ha. Kieszonki odgapiaj smiało :-) Napiszę wkrótce! Buziaki!
UsuńNo, no... Bawarii zazdrościłam, lecz przeprowadzki już nie... Życzę powodzenia na"nowej drodze życia".
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu!! Buziaki!!
UsuńTo życzę spokojnego i satysfakcjonującego sierpnia ! I czekamy na zmiany... wiadomo to najbardziej cieszy :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie!
UsuńYou're welcome:) Ale to sama prawda przecież:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że aklimatyzacja przebiegnie łagodnie:) A jak tylko poczujesz grunt pod nogami, to zapraszam na ten nasz taras:) Miłego dnia, Ma... (jak lubisz, żeby do Ciebie mówić? Madziu? Magdo? Kochana?):)
Grunt powiadasz? To może trochę potrwać. Założę się, że prędzej Ty przyjedziesz do Warszawy :-) Ale już wiem gdzie pójdziemy na mojito :-) Madziu raczej nie, wrrr choć Tobie wybaczę :-) buźka!
Usuń:-) mojito i wieczór w Warszawie... to ja już planuję:-)
Usuńja w październiku!!! na stolicę nalot robię Szukam jeszcze jakieś ciekawej sztuki teatralnej ;-)
UsuńOj dzieje sie u Magdy dzieje;-)
dziewczyny, to co? kawka, wino, kobiety i wieczór rozpusty?
Usuńczytaj - spotkanie?:)
No ba!!! Jak najbardziej!!!nie mogę się doczekać!!
UsuńJakby było bliżej, to pewnie, że bym wpadła pomóc z kartonami. Przesyłam chociaż wirtualne wsparcie moralne ;) A dla syna wielkie gratulacje. Tylko ta tapeta... Jak ona się ma do prezentu rocznicowego??
OdpowiedzUsuńANiu, dzięki za wszparcie, dziś będę o nim pamiętać, bo jeszcze ostatnie pięć kartonów przede mną. Tylko, że już miejsca w chałupie brak :-( A tapeta nijak się ma do prezentu rocznicowego ;-( tam jeszcze gołe cegły, więc to jeszcze lata świetlne zanim będę tam wybierać tapety. Buziaki!!
UsuńOjej, jak ja nie lubię tych "ostatnich" momentów, cieszą i smucą jednocześnie. Że też człowiek się tak do wszystkiego przywiązuje...
OdpowiedzUsuńZdjęcie z psiakami uważam za przecudowne! Bardzo oryginalne podejście do tematu :)
Chyba bardziej smucą :-( no, ale na to nic się nie poradzi. Psiaki robiły, co chciały, więc nawet za bardzo nie mogę się podpisac pod efektem końcowym, hi hi pozdrawiam Cię cieplutko!
UsuńŻyczę Wam powodzenia, byście odnaleźli się szybko tutaj i wszystko wróciło do normy!
OdpowiedzUsuńbuziaki Madziu
To życzę powodzenia i szybkiego zadomowienia w nowym miejscu :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńkażden jeden lajfstyle ciekawy :) pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńSuper wpis! Powodzenia życzę :)
OdpowiedzUsuńDziewiąta przeprowadzka? Szacun! A myślałam, że ja jestem mistrzem w tej dziedzinie - oddaję jednak palmę pierwszeństwa :)
OdpowiedzUsuńpierożki z jagodami....hmmmm...pycha...
OdpowiedzUsuń