Baby boo. Sposób na konserwację białej dyni {lifehack}


Moda na baby boo czyli białe dynie przywędrowała do nas, jak większość trendów zresztą, zza oceanu. Oczywiście nie trafiły do nas lotem bezpośrednim Warszawa-Chicago lecz najpierw zagościły się na blogach skandynawskich by móc w końcu trafić na nasze podwórko. To chyba też już ustalony szablon. 

Przypomina mi to historię mojego wujka i cioci, którzy w latach 80-tych "zdecydowali" się na emigrację, z tą małą różnicą, że u nich, choć trasa podobna, kierunek był odwrotny: Kopenhaga, Hamburg, Chicago.

Chcąc nie chcąc ta ich emigracja odcisnęła i na mnie jakieś piętno. Jako kilkuletnia dziewczynka, wraz z pocztówkami chicagowskich drapaczy chmur, listami opisującymi inny świat, znaczkami z tych listów, stemplami nawet (!), zdjęciami i w końcu z "paczkami z Ameryki" chłonęłam tamtą kulturę a zachwytom nie było końca. Pewnie już wtedy zostałam w jakiś sposób zaprogramowana, co przejawiło się w totalnej fiksacji na punkcie języka angielskiego, no i późniejszych studiów filologicznych.

W tamtym czasie Ameryka (mówiąc Ameryka oczywiście miało się na myśli tylko i wyłącznie Stany Zjednoczone) jawiła się wciąż jako ziemia obiecana, a sama myśl o tym, że kiedykolwiek istniałby jakikolwiek cień szansy podróży na ten kontynent była czystym science-fiction. Science-fiction ma jednak to do siebie, że po jakimś czasie staje się chlebem powszednim.

Czasy się zmieniły, ziemią obiecną dla wielu okazały się Wyspy Brytyjskie ale moja fiksacja ma się wciąż całkiem dobrze. Dalej uwielbiam język angielski, jednak do tej pory zdążyłam się przekonać, że ten mój wyidealizowany obrazek amerykańskiego lajfstajlu i kultury niekoniecznie jest taki różowy. I choć wiem już, że Amerykanki wcale nie są aż takie fajne (czyt. cool) (może napiszę o tym następnym razem?) to jednak z chęcią zaglądam na ich blogerskie podwórko. Po co? Po to, co do nas dopiero przyjdzie za kilka lat (według moich obserwacji i obliczeń trwa to statystycznie 2-3 lata). Tak było np z arm knitting i całą masą innych mainstreamów.

Serio, mogłabym zabawiać się w Sybillę i przepowiadać co też my, polskie blogerki, "wymyślimy" w najbliższej przyszłości. Chyba rozważę taką opcję, bo to może być wielce zabawne zajęcie, w szczególności kolejne odhaczanie punktów z mojej listy.

Dla jasności: pomysł z dynią-doniczką też jest podpatrzony, podobnie jak przepis na zabezpieczenie dyni przed pleśnią.



Zgodzicie się chyba ze mną, że dynie są niekwestionowanymi królowymi jesiennych dekoracji. Ustawiamy je przed wejściem do domu, na balkonach, tarasach, ale także i w domach. Temperatury w naszych mieszkaniach zdecydowanie nie sprzyjają dyniom i ich urodzie, szczególnie białe baby boo są narażone na szybkie "starzenie się".

Na szczęście jest na to sposób: prosty zabieg, który pozwoli nam cieszyć się pięknymi dyniami na dłużej i zabezpieczy je przed pleśnią i gniciem (co za brzydkie słowo! ale musiałam go użyć, żeby wyszukiwarka mogła odnaleźć mój post, wiecie, SEO, UU, parcie na szkło i te sprawy).



Aby przygotować SPA dla dyni potrzebujesz:

2 litry letniej wody
1 łyżkę wybielacza
1 łyżkę płynu do naczyń

Wszystko dokładnie mieszamy i w takim roztworze moczymy dunie przez 15-30 minut. Delikatnie myjemy, płukamy i osuszamy. Zrobione!



Jak widać na powyższych zdjęciach jedną z dyń przeznaczyłam na zrobienie sukulentowej dekoracji. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że tak niewinnie wygladający owoc (warzywo?) będzie stawiało taki opór! W wycięcie otworu musiałam włożyć całkiem sporo siły. Jakież było moje zdziwienie gdy już się dostałam do środka i moich oczom ukazały się ... nasionka! Wiem, to idiotyczne, każda dynia wszak ma w środku nasionka, ale jakoś w przypadku białej dyni poczułam się zaskoczona. Nie wiem czego się spodziewałam? Jednorożec chyba byłby mniejszym zaskoczeniem.

Zapach baby boo, choć ledwo wyczuwalny, w moim odczuciu jest mało przyjemny. Wiem też już z pewnością, że nie skusiłabym się na żadne danie przygotowane z baby boo. Podobnie jak nie skusiłabym się na żadne danie przygotowane z futerkowego zwierzątka. Nie, bo nie.

Dynia jako doniczka natomiast jest bardzo moja i mam nadzieję, że się utrzyma, szczególnie, że jest po upiększających zabiegach. Zdjęcia wyszły mi totalnie nieostre, ale ponieważ wciąż jeszcze wierzę w to, co napisałam w tym poście, spuszczam na to zasłonę milczenia i stwierdzam krótko: świat się nie zawali. Right?

A tak w ogóle to myślicie, że białe dynie są bardziej shabby, scandi, glamour, retro czy vintage? (buahahaha)




Pozdrawiam Was cieplutko i zapraszam na bajkową rozdawajkę. Tego nie można przegapić!

Buziaki!!

XOXO


Komentarze

  1. W ubiegły roku skusiłam się na te dynie, pod wpływem "muszę to mieć" :-) Niestey cieszyłam się nimi krótko po otwarciu pudełka, ponieważ w ciepłym mieszkaniu robią się żółte i już ich urok mija. Ciekawa jestem jak długo zachowają formę po Twoich zabiegach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę Ci doskonałej znajomości angielskiego, próbowałam się uczyć...:(
    Amerykańskie blogi i białe dynie też bardzo lubię, dziękuję za przygotowanie.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie:-) pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  3. Te dynie są śliczne;) Z tych samych nasion posianych w różnych warunkach - na ubogiej glebie u rodziców i na bardziej urodzajnej u mnie wyrosły różne dynie. Moje były dość duże o średnicy 20 cm, u rodziców maleńkie. Zostawiłam dwie dynie i bardzo dobrze w domu przetrwały zimę. Na wiosnę posiałam, ale tym razem już mi wyszło zupełnie coś innego, bo pokrzyżowały się z cukiniami. Jedynie mam jedną małą dynię która utrzymała kształt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zebrałam nasionka i mam zamiar wysiać na wiosnę, zobaczymy co z tego wyniknie :-)

      Usuń
  4. Klatka na ścianie jest piękna 😄 Białe dyñki miałam w poprzednim sezonie, przechowały się kilka miesięcy. Pozyskane masionka wysiałam ale nic nie urosło. Więc ta jesień będzie bez dyni. Dyniowa doniczka jest super. Ja bym dyniek nie szufladkowała, wsxystko zależy od zastosowanych dodatków, myślę że jest uniwersalna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że z moich naisonek cos jednak wyrośnie :-( pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  5. No halo halo!!! Co z tymi nasionkami- prześlij mi szybciutko na IG -wiesz co -bo tak za free to ja się nie zgadzam!!!! ;p
    Wydaje się,że Baby Boo to idealne doniczki dla sukulentów- wyglądają w niej obłędnie!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, w przyszłym roku może tez będziesz mogła takie doniczki w białych baby boo zrobić :-) oby!!

      Usuń
  6. Jak Ona to robi??:)
    Baby Boo to moje marzenie od kilku sezonów, ale zazwyczaj przypominam sobie o nim zbyt późno, czyli gdy pierwsze skarby pojawiają się na blogach:)
    Poza tym co roku staram się opóźnić start dyniowego szaleństwa chociażby do początku października, ale jest to coraz trudniejsze. Dynie są cudne, więc co mi tam... aż się proszą już na nasz ganek:) A raczej "porch" - o! i już mam pomysł na kolejny post... tzn. post do kolejki postów...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, ja dopiero pierwszy raz tak poszalałam z dyniami i wyjatkowo wcześnie zaczęłam, a to dlatego, że wiedziałam, że potem nie będę mieć czasu. Akurat pojawiły się w sklepie więc bez namysłu chwyciłam. U Ciebie przed domkiem to po prostu must-have! Natychmiast proszę się poprawić!!!

      Usuń
  7. Fajne zestawienie a rojniki wyglądają idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Biała dynia jako doniczka wypadła rewelacyjnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Robiłam doniczkę ze zwykłej dyni, niestety jej trwałość pomimo tego, że stała na dworze też pozostawiła dużo do życzenia - nie doczekałam się dobrej pogody do zrobienia zdjęć i ... się rozpadła ;) Muszę spróbować Twojego przepisu :)
    Nie wiem jaki to styl biała dynia, bo ja zupełnie nie na czasie jestem, ale mi się podoba :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Dostałam kiedyś w prezencie dynię-lampion. Przyznam szczerze, że nie bardzo jej w pomarańczowym kubraczku- wygląda tak pospolicie... Chyba chwycę biały lakier w spraju i będzie jesienny hit ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. super są te dynie, genialnie wygladają jako ozdoba:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Białe dynie - aż mi się oczy świecą tak genialnie wyglądają z sukulentami! Muszę się rozejrzeć za jakimiś. A odnośnie amerykańskich blogów - możesz coś polecić?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pomysł trafiony:) Skromnie, naturalnie i bardzo efektownie

    pozdrawiam,
    Małgosia

    OdpowiedzUsuń
  14. Extra opis. I nie widziałam tu żadnych nieostrych zdjęć :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. dynia jako doniczka super, ale ta dynia z oczami - świetny pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny pomysł, dynia super wygląda jako doniczka:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow, nie widziałam jeszcze takich :D I spa dla dyni... nieźle. Bardzo jestem ciekawa tematu amerykanek :D To prawda, do nas z opóźnieniem docierają różne trendy, aż jestem ciekawa co tam teraz na czasie :D

    OdpowiedzUsuń
  18. urocze te dynie :) najbardziej podoba mi się ta z rzęsami :) sama przygarnęłabym taką do swojego pokoju :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz