Inteligentna z dużmi oczami. T-shrit DIY podwójnie inspirowany
Jestem z pokolenia, które robótki ręczne wyssało z mlekiem matki. Więcej, robótki ręczne były wpisane w szkolny sallabus, więc chcąc nie chcąc, człowiek dziergał, wyszywał, zbijał karmniki i zaplatał makramowe kwietniki.
Moje dzieciństwo zdecydowanie było jedną wielką robótką ręczną. Już jako kilkuletnia dziewczynka zwinnie operowałam szydełkiem, drutami, igłą, tamborkiem, a nawet maszyną do szycia (zaczynałam na poniemieckim Singerze z napędem nożnym). Moje lalki nie mogły narzekać; garderobę miały pełną uszytych przeze mnie sukienek i wydzierganych sweterków. Kilka lat potem dokładnie w taki sam sposób wzbogacałam swoją szafę.
DIY w czasach peerelowskich było nieoodzownym elementem lajfstajlu tamtych lat. Robiło się, bo nie było w sklepach. Robiło się, by zabić czas w długie zimowe wieczory (nie było fejsa,insta czy netflixa), jakoś trzeba było sobie radzić). Robiło się, bo było to tak naturalne jak kiszenie ogóków i kapusty na zimę. Wreszcie robiło się, bo chciało się ładnie i niebanalnie wyglądać. Złamać szarzyznę dnia codziennego. Ja na przykład do dziś pamiętam robioną na drutach przez moją mamę komunijną, białą pelerynkę, przeplataną złotą nitką, w niespotykany wypukły wzór (dziś powiedzielibyśmy 3D).
I pewnie tak wszyscy byśmy sobie szczęśliwie dziergali i haftowali do dziś dnia, gdyby komuna nie upadła i nie zalała nas fala taniej chińszczyzny. Można rzec, że popadliśmy ze skrajności w skrajność. Oto nagle nie trzeba było się wysilać, "zdobywać" włóczek, muliny i krempliny. Wystarczyło udać się na lokalny bazarek i kupić gotowca: bieżnik "haftowany", sweterek "wełniany" i całą masę innych dóbr. Nawet moja mama i moje ciocie, mistrzynie drutów i haftu Richelieu uległy tej masówce, a piękne, ręcznie haftowane godzinami serwety powędrowały gdzieś głęboko do szuflad.
W kontekście tego wszystkiego bardzo się cieszę, że wciąż trwa renesans robótek ręcznych. Każdy przecież może coś dziergać, wyplatać i malować. To prawda, dzieje się to swoistymi falami i pobódki ku temu są zgoła inne, wystarczy chociażby przykład arm knitting'u. Zresztą, nieważne czy działasz z wewnętrznej potrzeby czy jest to Twój sposób na small business; ręczna robota była, jest i będzie czymś wyjątkowym. I jest to niezawodny i prosty sposób na stworzenie czegoś wyjątkowego, czegoś tylko i wyłącznie Twojego. Ja obecnie przymierzam się do kolejnego powrotu do przeszłości: makram i makramowych kwietników.
Na razie jednak podziwiam piękne wytwory w tym temacie u Ilony (zobaczcie koniecznie Jej tutorial na makramowy kwitnik) i u Karmelowej (cudowne wisielce jak z Pinterest'a!).
Tak się składa, że ostatnio zmajstrowałam sobie taką "mojszą" koszulkę. Jest to najzwyklejszy basic T-shirt kupiony w sieciówce. Właściwie to kupiłam go bez przeznaczenia do zmian, ale jakoś tak naszła mnie ochota na małą robótkę. Początkowo chciałam wykorzystać taśmę cekinową, która została mi po tym projekcie, ale okazało się to być zbyt czasochłonne (musicie wiedzieć, że wyszywanie taśmą cekinową jest dosyć precyzyjną i czasochłonną robotą). Nastąpiła zatem szybka zmiana planów (grunt to być flexible!) i taśma cekinowa została zastąpiona włóczką.
Wzór naszkicowałam delikatnie na koszulce i wyszyłam zwykłym ściegiem fastrygowym. Mam nadzieję, że wygląda na zamknięte oczy a nie jak dwa zachodzące słoneczka z dziecięcego rysunku?
Mój T-shirt jest podwójnie inspirowany bo:
a) widziałam bluzeczkę z podobnym wzorem u mojej szefowej i strasznie mi się spodobała (ta bluzeczka!)
b) nawiązuje do mojego ostatniego nabytku; małej kopertówki z ulubionego Asos'a
I co? Niezły komplecik z tego wyszedł?
Wiem, że to banalne DIY, ale jakoś tak podoba mi się efekt końcowy. Zawsze chciałam mieć duże oczy :-) No to mam!
Jestem teraz na etapie odświeżania garderoby. Urlop zaraz się kończy więc najwyższa pora pomysleć o powrocie do pracy. W tym roku stawiam na zestawy, które sprawdzają się zawsze czyli niezawodny trójkąt: t-shit + marynarka + proste spodnie (najchętniej jeans'y). Do tego jakaś fajna torba-akcent, duży zegarek, wygodne buty i heja! W związku z powyższym pewnie jeszcze klika bluzeczek spersonalizuję :-)
A jak u Was było z robótkami ręcznymi? Lubiłyście zajęcia ZPT w szkole? Uczycie swoje dzieci szycia, szydełkowania lub wyszywania? Myślicie, że to w dzisiejszych czasach warte zachodu?
Buziaki for All!!
XOXO
Ha, ha- boska koszulka! :))
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńSuper koszulka. W szkole najbardziej lubiłam te "męskie " prace z młotkiem, piłą i papierem ściernym w roli głównej. Tak, tak- też robiłam domki dla ptaków, pudełka na kredę i gąbkę , ach jakie to były czasy! Do "babskich" robótek musiałam dorosnąć. Sukienki przerobione ze spódnic obiły w liceum za hit, nawet koleżanki pożyczały. Pamiętam, że kiedyś uszyłam sobie kraciasty kapelusz! Później była przerwa, aż nastał w pracy szef, dla którego gotowa byłam zaryzykować drugą bliźniaczą ciążę i to przed 40. Nie dlatego, że był taki przystojny, wręcz przeciwnie, żebym w spokoju mogła odsiedzieć na L4 cała ciążę a później udać się na wszystkie urlopy, na jakie może sobie pozwolić młoda mama ;). Tak więc miałam wybór- zabić stres wizją wielodzietnej rodziny, spędzać wieczory ze szklaneczką ;) lub odpakować fabrycznie zapakowaną maszynę do szycia, kupioną w jakimś markecie na wyprzedaży, bo kiedyś może się przydać. I przydała się. Później przyszło szydełko i jeszcze inne prace ręczne. Szefa nie ma a one zostały. Lubię po dniu ciężkiej pracy zasiąść ze swoimi zabawkami i coś zrobić. Szalenie mnie to kręci. Rodzina i znajomi przyjmują moje twory i dzięki Najwyższemu, bo nie miałabym co z tym robić. Bo ja wszystko robię dlatego, że lubię a nie jest to moje źródło dochodu, więc do interesu dokładam, ale oszczędzam na psychiatrze :).
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja jakoś nie przypominam sobie, żeby ansze mamy, ciocie i babcie musiały na kozetce u psychiatry leżeć. Jednak robótki ręczne to super terapia, wycisza, zajmuje i ręce i myśli, same plusy!! Pozdrawiam Cię serdecznie!!
Usuńajna bluzeczka wyszła lubie takie projekty :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :-) buziaki!
UsuńBardzo cenię sobie tego typu prace. Ręczna robota to jest to, co nas wyróżnia i sprawia, ze stajemy się wyjątkowe. Super - brawo Ty:)
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda :-) buziaki!!
UsuńOj a co to były za pobódki??<:))
OdpowiedzUsuńOj, tak jak napisałam: inne :-) a może wciąż te same? bo nie ma w sklepach? bo nie ma co robić wieczorami?
UsuńKoszulka świetnie odmieniona;) Moje lalki też miały całe kartonikowe szafy ubrań - dzierganych, szytych ręcznie i nawet czasem na maszynie;)
OdpowiedzUsuńDzięki!! Tak, te nasze lalki to miały dobrze!!
Usuńgenialnie odmieniona koszulka, super torebka!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie :-)
UsuńHaha, ta bluzka jest genialna! Takie, że to tak ujmę, mrugnięcie oczkiem :)
OdpowiedzUsuńCzemu nie? Dzięki wilekie!!
Usuńszyję plotę szydełkuję i sprawia mi to radoche Córka średnio sie garnie a;e on a maluje wykleja rzeźbi....
OdpowiedzUsuńKażdemu wedle talentów :-)
Usuńoczy...? kiedyś to się nazywało uszy!... hihihi
OdpowiedzUsuńświetna robota.
oczy, moja droga, duże oczy, duże IQ (wysokie znaczy się) buziaki!
UsuńKoszulka z poczuciem humoru podoba mi się ^^
OdpowiedzUsuńbardzo mnie to cieszy:) inteligentna, z dużymi oczami i poczuciem humoru:)
Usuńajna bluzeczka wyszła lubie takie projekty :)
OdpowiedzUsuńผ่านเว็บ B2BET
świetnie wyszła Ci ta koszulka!
OdpowiedzUsuń