My (lucky) 7 weight loosing hacks.
Hello!
Dzisiaj zapraszam Was na post z totalnie innej beczki.
Post, który miał pojawić się już jakiś czas temu,
ale uznałam, że jednak nie ma wystarczająco dużego ładunku
pozytywnych tudzież pożytecznych treści.
A może jednak ma?
Zdecydujcie same :-)
A może jednak ma?
Zdecydujcie same :-)
Co skłoniło mnie do zmiany zdania??
Dwie rzeczy:
1/ TEN POST połowa z Was zadeklarowała weekendowe pieczenie,
a druga zadeklarowała, że jest na diecie :-)
2/ fakt, że posty typu "jak kupować mądrze (sic!) ubrania" (kurcze, to do tego też potrzeba mądrości??
niedługo pewnie będzie można rozpocząć studia, co najmniej licencjackie, w dziedzinie coachingu
zakupowego) lub też posty z kategorii "nie mogę się zdecydować, które buty dziś włożyć
(poradźcie proszę!!) osiągają mega popularność,
to chyba mój post, w sumie też życiowy, aż tak bardzo wirtualnej przestrzeni nie zaśmieci.
(poradźcie proszę!!) osiągają mega popularność,
to chyba mój post, w sumie też życiowy, aż tak bardzo wirtualnej przestrzeni nie zaśmieci.
A jeśli zaśmieci, to zawsze mogę go usunąć, wprawę już mam :-)
*
Jeśli myślicie, że to kolejny post w stylu "ciotka dobra rada" to... wcale się nie mylicie :-) Oczywiście, nie mogę zagwarantować Wam, że to, co przeczytacie poniżej zapewni Wam sukces w zrzucaniu zbędnych kilogramów. Jedyne o czym moge Was zapewnić to to, że u mnie podziałało. A skoro u mnie podziałało, to dlaczego nie miałoby podziałać u Was?? Wystarczy odrobina samozaparcia i godzina dziennie :-) To co?? Zrzucamy zbędne kilogramy?
Tak wygląda nasza sala spinningowa :-)
1. sport: obowiązkowo!! można schudnąć bez uprawiania sportu (przerobiłam to będąc na diecie wysokobiałkowej, da się!), ale bądźcie pewne, że bez sportu szybko Was dopadnie efekt jo-jo. Na to nie ma mocnych, no chyba, że chcecie do końca życia wcinać tylko liście sałaty a nocą śnić o porcji tiramisu??
Wybierz sobie coś, co sprawi Ci przyjemność, być może będziesz musiała spróbować kilku rzeczy zanim coś naprawdę Ci "podpasuje". Ja bardzo lubiłam zumbę, niestety w najbliższej okolicy nie mam zajęć. Mam za to 50m od domu wspaniale wyposażoną siłownię (za darmo!! grzechem byłoby nie skorzystać) oraz zajęcia spinningowe. Spinning to jest to!! To nie tylko pedałowanie, to o wiele więcej - zobaczcie same KLIK. Trzy razy w tygodniu spinning (50 min) plus dwa razy w tygodniu orbitrek (40 min) i bieżnia (20 min), dodatkowo kilka ćwiczeń na "newralgiczne" miejsca. Tak wygląda mój plan. Pamiętajcie, godzina dziennie intensywnie!!
2. woda i wskaźnik BMR: odkrywcza nie będę - to, że woda pomaga w chudnięciu wiedzą już chyba wszyscy, tak samo jak to, że trzeba pić co najmniej 2 litry dziennie. A jeśli dacie radę wypić 3 litry, to będzie naprawdę super, bo wtedy zauważycie, że Wasz wskaźnik BMR wzrasta, a to bardzo dobrze!! Jeśli nie słyszałyście o wskaźniku BMR zajrzyjcie koniecznie TUTAJ.
3. "przekąszamy": tu również nie będę odkrywcza :-) Jeśli chcesz schudnąć zapomnij o trzech, solidnych posiłkach dziennie. Jemy małe (małe!!) posiłki co 2-3 godziny. To przyspieszy nasz metabolizm i uchroni przed niekontrolowanym podjadaniem (jeśli macie z tym problem zajrzyjcie TUTAJ). No i oczywista oczywistość - nie jemy po 19 :-)
4. dieta niskokaloryczna: na ten temat można znaleźć wiele informacji w sieci, chodzi oczywiście o to, aby nie przekraczać 1000 kalorii dziennie. W moim przypadku oznaczało to całkowite odstawienie słodyczy i przetworów mącznych (aczkolwiek jadłam makaron razowy). Co jadłam?? Warzywa i owoce (te ostatnie w niewielkich ilościach ze względu na dużą zawartośc cukrów), chudy twaróg, jajka, ryby, chrupkie pieczywo, owsiankę, od czasu do czasu filet z kurczaka (jako, że to jedyne mięso, które jadam). Nie smażymy - pieczemy lub grillujemy - jeśli nie macie jeszcze patelni grillowej to teraz jest ten moment, żeby ją nabyć!
5. białko: z doświadczenia z dietą Ducana wiem, że białko jest trawione przez nasz organizm z trudem, dlatego też do spalenia białka potrzebne jest wytworzenie sporej ilości energii, to przekłada się na spalanie kalorii :-) Wniosek taki: jemy jak najwięcej białka :-)
6. posiłek zimny vs ciepły: organizm musi ogrzać zimny posiłek, który zjadłysmy, to też przekłada się na zużycie energii, czyli kolejne kalorie spalone, yey!!!
7. śniadanie: nie zwlekaj ze śniadaniem, zjedz najpóźniej 30 min. po przebudzeniu, to "nakręci" organizm do działania, czyli spalania, zamiast magazynowania zapasów :-)
Podczas 50 minutowe sesji na rowerku spinningowym "przejeżdżamy" średnio 15 km,
większość "pod górę" spalając 250-300 kalorii :-)
Nic trudnego, prawda?? Oczywiście, że prawda!! Wbrew powszechnym opiniom chudnięcie wcale nie jest trudne, wręcz przeciwnie, to bułka z masłem. Trzeba tylko chcieć. Jeśli masz jeszcze jakieś wymówki to oznacza tylko jedno: nie chcesz schudnąć, nie chcesz zadbać o siebie, o swój wygląd, lepsze samopoczucie, a przede wszystkim zdrowie!! Jedyna trudność to utrzymanie osiągniętego wyniku, ale jeśli już codzienna porcja intensywnego ruchu wejdzie Wam w krew, wygrałyście!!
Równowaga musi być: coś dla ducha, czyli nasza "klubo-kawiarnia" połaczona z biblioteką.
Garść ciekawostek:
* nasz metabolizm określany jest już w chwili narodzin!!
* można mieć wysoki metabolizm i pomimo to nadwagę!!
* najwięcej energii zużywa tkanka mięśniowa (no niestety, nie jest to tkanka tłuszczowa, czego pewnie wszystkie życzyłybyśmy sobie), czyli im więcej mięśni tym wieksze spalanie kalorii!!
* jedzenie tłustych ryb morskich (makrela mniam!!) ułatwia likwidację ... tłuszczów zgromadzonych w naszym organiźmie (czy można to nazwać homeopatią??)
A tak wyglada nasze centrum rekreacyjne zimą :-)
Ok, epilog jest taki: od pażdziernika do grudnia, stosując się do wszystkich 7 punktów, zgubiłam 10 kg, czyli trzy rozmiary mniej :-) Dla mnie oznacza to powrót do r.38, czyli w sumie mogłoby już wystarczyć, ale nic nie zaszkodzi pobróbować dalej, prawda?? Przecież nawet nie mogę powiedzieć, że był pot, krew i łzy i wyrzeczenia!! Przecież to tylko 3 miesiące :-)
Ciekawa jestem bardzo jakie są Wasze sprawdzone sposoby w tym temacie. Podzielcie się koniecznie!
A może należycie do tej grupy szczęściar, co to nie tyje od samego patrzenia na jedzonko?
Ciekawa jestem bardzo jakie są Wasze sprawdzone sposoby w tym temacie. Podzielcie się koniecznie!
A może należycie do tej grupy szczęściar, co to nie tyje od samego patrzenia na jedzonko?
*
Pozdrawiam!!!
XOXO
Coś w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze na innym blogu zadeklarowałam, że biorę się w końcu za siebie i stosując się niemal do wszystkiego, co opisałaś udało mi się pozbyć już 1,5 kg w ciągu tygodnia (wiem, że na początku chudnie się najwięcej, a potem tempo spada, więc nie oczekuję takich rezultatów co tydzień ;) ).
Po drugie Twoje 10kg jest dla mnie ideałem, właśnie tyle chciałabym zgubić.
A po trzecie: robiłam w sobotę cruffiny, rozwałkowałam ciasto, zwijałam mniejsze ruloniki (wyszło dokładnie 6szt.), a i tak w środku były niedopieczone. Następnym razem spróbuję z nutellą.
To się rozpisałm ;))
Pozdrowienia i gratulacje za ten świetny wynik.
Chyba jednak trzeba dłużej piec plus termoobieg :-) Fakt, na początku szybko się chudnie, bo tracimy wodę, dlatego trzeba tej wody pić jak najwięcej! Powodzenia:-)
Usuńco prawda nie dotyczy mnie ten temat wcale, ale... sport by mi się mega przydał! tylko chęci, chęci i samozaparcia... hmmm...
OdpowiedzUsuńmiłego!
jak czytam o tylu godzinach ćwiczeń to wymiękam. Dla mnie ćwiczenie 10 minut rano po przebudzeniu to niezwykle trudne wyzwanie. Marzę o zrzuceniu 10kg, ale nie mam silnej woli. Jestem uzależniona od słodyczy, ćwiczyć mi się nie chce. Ale spróbuję wybrać się na moją okoliczną darmową siłownię chociaż raz w tygodniu żeby zaszczepić nawyk... Może to coś da :)
OdpowiedzUsuńDzięki za zebranie tych punktów w post - może coś mi się w głowie w końcu przestawi :)
Ja też jestem uzależniona od słodyczy, no ale coś za coś :-) godzinka to tak naprawdę niewiele, dobra muzyka w słuchawkach i jakoś leci :-) spróbuj!!
UsuńDopisuję się do listy naśladowaczy - muszę, muszę! Już kiedyś udało mi się zgubić 4kg w 6 tygodni: woda, 5 posiłków i ćwiczenia. Ale ze szczęścia odpuściłam i waga (i gabaryty) wróciły do poprzedniego poziomu. 10kg to byłoby mistrzostwo świata. Jeśli tylko znajdę moją silną wolę...biorę się za siebie od zaraz:)
OdpowiedzUsuńNo własnie, też kiedyś odpuściłam i się mocno zdziwiłam :-) zaczynamy Aniu, teraz, nie jutro!!! trzymam kciuki!!
UsuńHmm.... Rower zamiast siłowni i ogród i przeróbki- dzisiaj muszą mi wystarczyć. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńGratuluje wyniku...
OdpowiedzUsuńJa też z tych na diecie...dopiero początki...6 dzień i 3 kg mniej...
Mam cholernie problemy z metabolizmem po przyjmowaniu ciężkich leków...sportu uprwiac niestety nie mogę, choroba mi na to nie powala...ale zawzielam się i codziennie robię godziny spacer z psem...wiem,ze to żaden wyczyn dla zdrowego człowieka... lecz dla mnie to jak udział w maratonie:-))
Wspomagam się blonnikiem witalnym,pijąc przy tym około 2,5 litra wody dziennie...i jak widać są juz pierwsze rezultaty...
Kochana życzę powodzenia i wytrwałości w dążeniu do wyznaczonego celu :-))
Pozdrawiam radośnie Jacqueline
Długi spacer też dobra rzecz, grunt to porcja ruchu a każdy ruch poprawia metabolizm :-) dziękuję i pozdrawiam!!
Usuńwow piękny widok zimą :)
OdpowiedzUsuńBRAVO!!! Dumna jest Kasieńka z Madzi:-) Podpisuje się pod wszystkim co napisałaś. Ja nie stosuję diet tylko staram się zdrowo odzywiać a w weekendy pozwalam sobie na "więcej":-) Od 10 lat moim sposobem na utrzymanie szczupłej sylwetki jest niełączenie węglowodanów z białkiem - naprawdę polecam. Spalanie jest szybsze, nie jestem "ospała" i nie mam wydętego brzucha a posiłków zjadam 5 dziennie. Od kilku miesięcy ćwiczę w domu z MelB i Ewą Chodakowską i jestem zachwycona. Sport musi być!!! Nasze ciało nabiera wspaniałych kształtów i modeluje sylwetkę. Wystarczy tylko chciec a po kilku tygodniach człowiek uzaleznia się pozytywnie:-) Buziaki
OdpowiedzUsuńDokładnie Kasiu tak jak mówisz :-)
UsuńPiękny wynik, trzymam kciuki za dalsze sukcesy :)
OdpowiedzUsuńMoja mama na diecie Dukana rozwaliła sobie nerki. Na dobre... Mam nadzieję, że już nikt tej diety nie stosuje... Zresztą faceta chyba posadzili.
Ojej, słyszałam, że przy tej diecie trzeba uważać, przede wszystkim [pić dużo wody, ale nie słyszałam, żeby były takie przypadki, a jednak!! Co jak co, ale skuteczności tej diecie nie można było odmówić :-) Jednak najlepszą dietą jest sport!!
UsuńEch,Madziu,niby to wszystko jest oczywiste ale gorzej z tym samozaparciem ;p
OdpowiedzUsuńJa po porodzie musiałam się odchudzić ;p 15kg ponadplanowych to nie byle co! Przeszłam na "dietę" 1000 a potem 1200 kcal. No wiąże się to z liczeniem,odmierzaniem porcji-chociaż na tak mniej więcej ;p- ale jadłam wszystko,nie rezygnowałam nawet ze słodkości,chociaż było ich bardzo mało ( no bo albo zjem kolację albo batonika ;p) No i do tego oczywiście ruch-siłka,ćwiczenia w domu,jazda na rowerze.Nie oszukujmy się,bez tego dieta nie będzie tak skuteczna a poza tym przy większej ilości kg do zrzucenia ruch jest niezbędny na poprawę kondycji skóry i mięśni.Pare miesięcy mi to zajęło zanim zrzuciłam te 15 kg. Potem stopniowo zwiększałam ilość kcal do 1500 a teraz to już w ogóle nie liczę ;p No i 2 kg po zimie jet do zrzutu ;/ Ale tak mi się nie chce! Najgorzej jest zacząć,potem już jakoś leci i nawet sprawia przyjemność ;p
Uściski!
Wiem, samozaparcie to słowo klucz :-) przydaje się na pewno :-) a 2 kg to zrzucisz w tydzień!!
UsuńHihi,pod warunkiem,że zacznę coś robić w tym kierunku ;p
UsuńWszystko wydaje się proste, ba nawet jest :/ Mnie niestety demotywuje też to, że mimo moich wyrzeczeń nie chudnę, a jeśli już to tak wolno, że podejrzewam, że może mieć to związek z poziomem hormonów u mnie. Czekam właśnie na wyniki badań krwi, bo nigdy wcześniej nie miałam takich problemów :(
OdpowiedzUsuńRóżne mogą być przyczyny, zbyt mało snu czy stres równiez będą sprzyjać "nie chudnięciu" :-) mam nadzieję, że wszystko będzie ok :-)
UsuńPo zimie mnie również przydałoby się więcej ruchu i co najważniejsze zrzucić aż 3 kg. Uwielbiam takie widoki jak na ostatnim zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko !
Och, 3 kg, Aniu nie szalej :-) uściski!!
UsuńŚwięta racja Madziu. Chodze od roku na siłownię i tam dowiedziałam się o tych wszystkich punktach które opisałaś:))) Co prawda nie schudłam (bo nie chcę) ale sylwetkę sobie poprawiłam... ujędrniłam sie:)
OdpowiedzUsuńO właśnie Ewuniu, to słowo na "u" też jest bardzo ważne!!! może nawet ważniejsze niż kilogramy??
UsuńŚwietny wpis! - mam teraz trochę pracy w ogródku ale to na pewno za mało - muszę zrobić przegląd roweru po zimie, no i w drogę ... - pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWandziu, to zależy jaką masz pracę w ogródku :-) ale rowerek to zawsze jest dobry pomysł :-) w drogę zatem!!
UsuńKochana, szalejesz... Świetny wpis:) Biegać nie lubię, ale ćwiczenia i np. roli, jazda na rowerze to uwielbiam:) Codziennie tak sobie ćwiczę w domu:) brzuszki itp:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia Madziu:) i uściski
O kochana ... 38 rozmiarek to też mój ....choć nie powiem ... marzy mi się 36 .... hi,hi... Moja koleżanka zawsze mówi , że jak się ma 40 lat to 40 jest w sam raz ... , a ja wzdycham sobie dalej do 36.... Miłego dnia Madziu :-))) Dorota
OdpowiedzUsuńDla mnie 36 jest raczej nieosiągalne :-) chociaż tu w Niemczech spokojnie mieszczę się w ciuszki w r. 36 (uwielbiam niemiecką rozmiarówką ha ha ha). A teoria z tą 40 uważam, że jest bardzo słuszna ;-) pozdrawiam Dorotko!!
UsuńWszystko by było dobrze, tylko ten sport... I to nie, że nie chce mi się. Mogłabym. Nawet chętnie. Ale ja po prostu nie mam kiedy! Może jak Młodociany podrośnie? Chyba, że do sportu można zaliczyć walkę z ogrodem ;) Jest intensywna :D
OdpowiedzUsuńKomisja po namysle zdecydowala zaliczyc Twoja walke z ogrodem do dyscyplin olimpijskich :-) poza tym Ty I tak nie musisz sie odchudzac!!!!
Usuń