Sajgonki z owocami czyli blogerko spójrz w lustro
Wakacje, wakacje! Co za tym idzie? Sezon ogórkowy oczywiście. Większość z nas wpadnie w zupełnie inny rytm, blogi pójdą w odstawkę. Zaraz, zaraz. Co ja piszę? To blogi nie poszły już dawno temu w odstawkę? Też odniosłyście takie wrażenie?
Oczywiście nie mam na myśli blogów-słupów reklamowych, bo tam ludziska dwoją się i troją w produkowaniu "kontentu", wzajemnym podkradaniu pomysłów na współpracę z firmą X czy Y i nawiązywaniem "realcji" z odbiorcą reklam rzeczonych firm, czyli Tobą drogi czytelniku.
No i ja się dziewczynom i chłopakom nie dziwię. Wszak ktoś im kiedyś powiedział, że bloger łamane na vloger łamane na influencer to robota marzeń. Kobitki (i faceci) uwierzyły/li. Zaczęli etaty rzucać, nudne stoiska z używanymi telefonami czy e-papierosami by zawojować świat internetowy. W sumie to całkiem niezła opcja, bo takim blogerem mógł zostać dosłownie każdy. Znajdujesz w gazecie takie oto ogłoszenie w dziale dam pracę: poszukiwany bloger. wykształcenie: bez znaczenia. znajomość języków: bez znaczenia. doświadczenie: bez znaczenia. IQ: bez znaczenia. zawód: bez znaczenia. Nic, absolutnie nic nie musisz sobą reprezentować. Wystarczy, że masz dużo wolnego czasu i jesteś gotowy reklamować wszystko.
Coś jednak chyba było drobnym druczkiem napisane, bo okazało się, że trzeba zapierdzielać non stop, bo konkurencja duża, coraz to młodszy narybek zalewa rynek. Ja tam dziękuję za taki biznes.
Przyznaję, zresztą już nie pierwszy raz, przez mały ułamek mojego blogowego życia uległam złudzeniu, że tylko blogi komercyjne się liczą, i że do tego trzeba dążyć. Poznałam tez niestety kulisy działań blogerów i wiem, że za stosowną kwotą są w stanie zareklamować wszystko (oczywiście broń Panie Boże nie oznaczając tego jako reklamę). Na moje nieszczęście mam dość duże pokłady zasad, honoru i kręgosłup moralny. Nijak nie dało się z tym funkcjonować w tamtym świecie.
Wróciłam zatem, w miarę możliwości czasowych, do korzeni. Do tego dawnego, naiwnego, prawdziwego blogowania. Takiego z potrzeby serca, z potrzeby chwili, z potrzeby kontaktu z osobami, które mają podobne wartości (a wiem, że jest tu Was sporo). I zadałam sobie pytanie: czy chcę to dalej ciągnąć?
Pewnie domyślacie się jaka była odpowiedź. No pewnie, że chcę. Udowadaniam sobie i Wam, że takie blogowanie dla siebie samych ma sens. Nie dla fejmu, złudnego sukcesu czy dla kasy, ale tak po prostu. Bo chcę, bo mogę. Stać mnie na darmowe blogowanie, cha cha. Cudowne uczucie. I cokolwiek napiszę będzie to prawdziwe i na drugi dzień będę mogła sobie spojrzeć w lustro. Bo nie żyję z wciskania ludziom kitu. Dziś zdrowa żywność, jutro serek, którego skład to litania z literką E w roli głównej. WTF?
A propos zdrowej żywności to ja mam dzisiaj dla was całkiem fajną propozycję. Sajgonki z owocami. Widziałyście już coś takiego? Piękne są, prawda? To znaczy, z założenia miały być piękne, więc jeśli macie trochę więcej talentu niż ja do zawijania, albo macie już trochę doświadczenia z papierem ryżowym (on chyba jest zdrowy?) to z pewnością wyjdą Wam piękne sajgonki. Ja się starałam, ale ponieważ był to mój pierwszy raz, to wyszło jak wyszło :-)
Sajgonki z owocami
Potrzebujesz:
opakowanie pepiru ryżowego
miseczkę z wodą
dowolne owoce
cukier (opcjonalnie)
Arkusz papieru ryżowego zwilżam wodą. Tutaj trzeba troszke poeksperymentować i zobaczyć, co nam lepiej wychodzi. Ja najpierw zwilżałam papier za pomoca pędzelka, potem jednak lepiej mi wychodziło z namaczaniem arkuszy bezpośrednio w misce z wodą. Trzeba uważać, bo papier ryżowy nie może być ani za suchu, ani za mokry. Metodą prób i błędów dojdziesz do idealnego stanu.
Owoce kroję. Kiwi i truskawki najlepiej w plastry, bo najciekawiej wtedy wygladają. Możesz użyć gruszke lub mango i pokroić je w paski, będą swoistym wypełniaczem. Małe owoce (maliny, borówkę, granat) dajemy w całości.
Na namoczonym papierze ryżowym układam owoce i zawijam sajgonki tak, jak gołąbki. Polewam ulubionym słodkim lub owocowym sosem (opcjonalnie) i od razu podaję rozpływając sie w zachwytach gości.
Wam też polecam :-) Zamiast tradycyjnego ciasta. Wszak trzeba próbować nowych rzeczy. Szczególnie tak dobrych.
I co Wy na to drogie Panie? Wygląda to zachęcająco?
Wiem, wiem....
Uściski!!!
XOXO
Ach, i jeszcze jedno! Dzisiejszy post sponsorowały owoce lata i moja chęć do kulinarnych eksperymentów :-) Dziekuję sponsorom :-)
no normalnie uwielbiam Cię KOBIETO :-)
OdpowiedzUsuńMoje spostrzeżenia odnośnie blogowego świata są identyczne Ja nawet popełniłam konferencję bloggerów i wróciłam załamana. Nawet miałam dylemat czy ciągnąć to dalej.
Ale podobnie jak Ty stwierdziłam że mój świat, mój blog i kto chętny zapraszam :-)
Róbmy swoje bo prawda zawsze się obroni
Całusy!!!!!
a sajgonki baaardzo apetyczne
Ja wybrałam się na taki spęd blogowy zaraz po rozpoczęciu blogowej "kariery", czyli będzie już chyba z sześć lat temu. Poprzysięgłam sobie wtedy uroczyście: never again!!! To zdecydowanie nie mój poziom mentalny. Ani żaden inny, hi hi hi I wiesz co, masz rację! Prawda, chociaż mało popularna obecnie, obroni się. A poza tym, jakie to szczęście, że nie musimy na chleb tym blogowaniem zarabiać :-) buźka!
UsuńBardzo, bardzo zachęcająco :)))
OdpowiedzUsuńPolecają się na deser :-)
UsuńO proszę!!! Idealne na upalne dni!!!A teraz wysyp owoców więc można eksperymentować :)
OdpowiedzUsuńNo ja mam nadzieję,że nie w głowie ci zaprzestanie blogowania!!!
A blogi reklamowe- już dawno przestałam tam zaglądać.
Ściskam cię mocno!!! :)
Witaj w klubie :-) Jeżeli przestanę blogować, to będzie znaczyło, że niestety nie wystarczyło mi na to czasu, albo wyruszyłam w podróż dookoła świata :-) eksperymentuj! buziaki!
UsuńHmmm...owoców tyle na targu, że aż grzech ich nie wykorzystać;) Blogowanie...tylko kiedy mam ochotę:) Udanych wakacji:)
OdpowiedzUsuńZe wszystkim się zgodzę :-) ściskam!
UsuńSajgonki z owocami robią dobre wrażenie- co ja mówię! - wspaniałe! Co do blogowania mam takie sami zdanie - to jest moje hobby, a nie sposób zarabiania kasy, nic nikomu nie muszę reklamować. Co innego jak rzeczywiście coś mnie zachwyci - wtedy polecam za darmo :-) ps są serki z krótkim składem, bez E, np Darek :-) polecam, bo kupuje :-)
UsuńPropozycja owocowych sajgonków zainteresuje na pewno moją curkię. Uwielbia jedzonko z azjatycką nutą.
OdpowiedzUsuńMnie też stać na darmowe blogowanie. Witaj w klubie.
Witaj :-) ten klub może okazac się całkiem fajny :-)
UsuńŻeby to jeszcze jakiś owoc się u mnie uchował po przyniesieniu do domu. Młody wciąga wszystko jak odkurzacz jak tylko na 5 sekund się obejrzę :D
OdpowiedzUsuńTo może z kiszonymi ogórkami wersja? Aż sama jestem ciekawa :-) :-)
UsuńDeser nie deser wygląda fajnie:)
OdpowiedzUsuńMoże i być śniadaniem.
A co do bloga - to każdy robi to co lubi. Jeden "sprzedaje się cały w pakiecie ze zniżką” a drugi dzierga/pichci/opowiada/maluje/fotografuje/tańczyśpiewaistepuje itd. Jak widać miejsce jest dla wszystkich;))
O sajgonkach z owocami jeszcze nie słyszałam, na pewno je zrobie!!:) Wyglądają przepysznie
OdpowiedzUsuń