Dziewczyna z książką {LIFESTYLE}


"Zwyczajni ludzie mają duże telewizory. Wyjątkowi mają duże biblioteki" powiedział kiedyś pan Robin Sharma. Przez chwilę nawet się z nim zgadzałam. Przecież nie wypada kwestionować mądrych słów wypowiedzianych przez mądrych ludzi, prawda? Niekoniecznie prawda. Wszak każdy może sie mylić i czasami jakąś głupotę palnąć. Ok, prawie każdy.

Chcecie wiedzieć dlaczego już nie zgadzam się z panem Robin'em? Otóż, choć tak bardzo chciałabym się poczuć człowiekiem wyjątkowym (a któż z nas nie chce?) wiem, że ani wielkość biblioteki nie uczyni ze mnie nikogo wyjątkowego, ani wielkość telewizora nie zdegraduje mnie do zwyklaka. 

I choć należę do gatunku zagorożonego wymarciem, homo legens, to jest ci u mnie na ścianie całkiem duży telewizor. Tak, ten znamienny ołtarzyk naszych czasów. Są też i książki powtykane w różne dziwne miejsca, bo brak miejsca na półkach. Są książki w stosie na podłodze, są książki w latarenkach (świeczki precz!), sa książki na szafkach kuchennych, są książki na parapetach. 

Jednak mam w domu fana piłki nożnej, a wiadomo, mecz lepiej się ogląda na dużym ekranie. Dotyczy to się również dobrego filmu, którym też nie gardzimy. Nie wspomnę już o ulubionym serialu (Grey's Anatomy niezmiennie). Sami widzicie, że rozdwojenia jaźni nabawić się można, bo nie wiem już czy jestem taka zwyczajna, czy może jednak wyjątkowa?

Gdybym czuła jakąkolwiek potrzebę dowartościowania się, to pewnie przemilczałabym ten nieszczęsny odbiornik TV i uznała się za kogoś wyjątkowo wyjątkowego, wszak czytam! Może nawet dołączyłabym do jakiegoś czytelniczego wyzwania i narzucała sobie ilość książek do przeczytania, żeby potem było się czym pochwalić. Głosiłabym wszem i wobec: w tym miesiącu/kwartale/roku/dekadzie/wieku przeczytałam x (tu wstawiam jakąś imponującą liczbę) książek! Alleluja! Brawo ja! Call me master! Na kolana plebsie!

Ale nie, wyzwania (jakiekolwiek) to nie moja bajka! Czytelnicze tym bardziej. Bo wiecie co? Ja czytam, bo lubię. Czytam, bo nie wyobrażam sobie życia bez czytania. Czytam, bo uwielbiam zapach farby drukarskiej. Fakturę papieru. Tajemnicę. Obietnicę. Wiedzę. Pytania. Odpowiedzi. Emocje. I powiem Wam jeszcze, że nie czytam dużo. Nie konsumuję książek jedna za drugą. Owszem, są takie książki, które pochałaniam momentalnie. Są też książki, które zajmują mi miesiąc, dwa, trzy...bo to są książki trudne, takie, które czasami muszę odłożyć, bo to, co w nich jest napisane mnie przerasta. 

Książki o Holocauście, gułagach, niektóre biografie. Trzeba je czasami po prostu odłożyć, dojść do siebie, przetrawić to wszystko (wiem, brzydkie słowo), a w tym czasie nie da się czytać niczego innego, trzeba odczekać. To czekam. A licznik nie bije. Nic to. Ja przecież wiem, że ani liczba przeczytanych książek nie czyni ze mnie nikogo wyjątkowo, ani sam fakt, że czytam.

Jest wręcz odwrotnie! Im więcej czytam, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jakim zwykłym człowiekiem jestem. Jak mało widziałam i jak mało wiem. I nabieram jeszcze większej pokory i dystansu do świata. I w żaden sposób nie da się tego przełożyć na liczby czy też wyrazić wielkością biblioteki. Dlatego sorry panie Sharma, nie masz pan racji.

A Tobie co dają książki?





Uściski!

XOXO

Wasza czytająca




Komentarze

  1. A ja żałuję, że w mojej bliskiej okolicy nie ma prawdziwej księgarni. Takiej z ciszą i szumem przewracanych kartek, zamiast niepasującej muzyki i tłumów. Księgarni z małą kafejką, kilkoma stolikami, intymnością i miejscem. Na odnalezienie tej jedynej, jedynego na teraz... książki, autora, zapomnienia się.
    Pozostaje mi jedynie sieciówka, ale i to dobre, by je dotknąć, dać się zaczarować okładką, tytułem, streszczeniem, obietnicą. Nie czytam jednak wiele. Ciągle za mało. Ale - gdy czytam - mam to samo wrażenie... jak ja mało wiem, mało widziałam, mało jeszcze czułam. Za rzadko staję się kimś innym, bohaterem lub obserwatorem, żeby potem móc odnaleźć w sobie te pokłady samej siebie, nadal nie odkryte, przez mnie samą niedocenione....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, takie teraz znaleźć to prawdziwa sztuka! Nawet ten intymny świat książek dopadła bezduszna komercja. Myślę, że teraz tylko w takich małych, zapomnianych bibliotekach można jeszcze poczuć tę atmosferę tajemniczości i szukać przejścia do innego wymiaru.

      Usuń
  2. To można żyć bez książek?! Tzn. wiem, że niektórzy tak robią, ale ja tego nie ogarniam. Bez wielu rzeczy mogłabym się obejść, ale bez książek zaczęłoby mnie nosić. Po przeprowadzce dopiero jak kupiłam regał na książki (w sumie to regalik z braku miejsca) i ustawiłam na nim te najważniejsze dla mnie, to poczułam się w końcu jak u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam zdecydowanie mniej niż kiedyś (w dzieciństwie, młodości, zanim urodziły się dzieci), ale jestem też bardzo krytyczna wobec tzw. bestsellerów... mam bibliotekę, a w niej prawie same albumy, o sztuce, architekturze, wnętrzach, designie- wychodzi na to, że obecnie wolę książki oglądać niż czytać... Podobno kolekcjonowanie książek jest również objawem konsumpcjonizmu no i nie jest eko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam akurat zupełnie odwrotnie: czytam więcej niż kiedyś, zupełnie odeszłam od obrazków (czyli albumóww, bo to mam na codzień w intenecie, a raczej jestem fanką słowa pisanego, chyba nie należę do pokolenia obrazkowego). Kiedyś kupowałam bestsellery, teraz wyszukuję niekoniecznie popularne tytuły w małych książkowych outletach internetowych. I niestety nie potrafię się rozstać ze swoimi książakami, ale w żaden sposób nie moę się zgodzić z tym, że jest to konsumpcjonizm :-)

      Usuń
    2. Tak jak słusznie napisałaś uczą pokory, dystansu do siebie i ludzi, pobudzają do myślenia, i zupełnie banalnie - rozwijają. Obecnie rzadko kupuję prozę, raczej ją wypożyczam. Moją bibliotekę wypełnia gównie literatura specjalistyczna, związana z moim zawodem. Są to książki, do których często powracam. Pewnie wiele osób się teraz oburzy - są to książki zapisane moimi notatkami, spostrzeżeniami i uwagami, z zaznaczonymi kolorystycznie tekstami.
      I na koniec nie pozostaje mi nic innego napisać, jak kolejny raz zgodzić się z wysuniętą przez Ciebie tezą, że naszą wartość nie określa ani wielkość biblioteki, ani ilość przeczytanych książek ale ... to już każdy sam musi sobie dopowiedzieć.
      Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń

Prześlij komentarz