Po co planujemy? {LIFESTYLE}


Całkiem niedawno pewna dziesięcioletnia dziewczynka powiedziała mi: "Proszę pani, planowanie jest takie piękne! To przeglądanie kolorowych kartek, wypełnianie miejsc (dedykowanych konkretnym planom - przyp. autorka posta), odhaczanie, ozdabianie... To wszystko jest takie piękne!"

Nie wątpię, tym bardziej, że już od jakiegoś czasu mamy swoisty boom planowania i planerów (czy tam plannerów, jak kto woli). Wysypały się dedykowane księgi do zapisywania marzeń i celów, będące w stanie zaspokoić każde gusta i potrzeby. No, prawie każde, bo ja jeszcze nie znalazłam takiego, który by był i ładny i dedykowany moim potrzebom. Mam do wyboru: a/ ładny (czyt. blogerski, czyt. taki, który będzie ładnie wyglądał na instagramowym flatlay'u), b/ praktyczny (czyt. posiadający wszystkie potrzebne mi rubryczki.

Jeśli ktoś wie o istnieniu pięknego i użytecznego plannera dla lektora to uprasza się o pilny kontakt.

Nie widzę. Nie słyszę.

No nie ma! Nie ma takiego! Zdana więc jestem na brzydki, ale wysoce dedykowany mojemu zawodowi kalendarzo-planero-terminarz. Bo bez niego zginęłabym marnie, nie przeżyła miesiąca. Popłynęłabym z nurtem. A wiecie, że tego nienawidzę!

Co rok biorę więc tego brzydala (a musicie wiedzieć, że rok zaczyna się we wrześniu, ta dam! i co mi po standardowym plannerze, nie ważne jak cudnym lecz zaczynającym się od stycznia?) i przerabiam go choć troszkę na swoją modłę. Tak się składa, że już drugi rok idę na łatwiznę i po prostu oklejam go jakąś okleiną dodając mały ozdobniczek, niekoniecznie oczywisty. W zeszłym roku była to metalowa rameczka (o taka właśnie), w tym roku z pomocą przyszła drukarka DYMO, jeden z moich ulubionych gadżetów.




Wszystko to, co robię zawodowo muszę mieć dokładnie zaplanowane, bo akurat w tej sferze wyznaję zasadę, że brak planu równoznaczny jest z planowaniem porażki. Nieważne czy to zajęcia z academic writing,  czy prezentacja nt adult teaching trends, wszystko musi być zaplanowane krok po kroku. W życiu już niekoniecznie trzymam się tej zasady, przynajmniej nie kurczowo. Pozostawiam dużo miejsca na spontaniczne decyzje, improwizacje czy chwytanie okazji. John Lennon powiedział, a właściwie wyśpiewał, niezwykle prawdziwe słowa:

"Life is what happens to you while you're busy making other plans"

I ja się z tym bardzo, bardzo zgadzam. Czasami poświęcamy mnóstwo uwagi na planowanie, a potem na uparte egzekwowanie tych planów, często gęsto nieadekwatnych do możliwości i warunków, że tracimy z oczu to, co najważniejsze: codzienność, teraźniejszość.

Nie jest oczywiście tak, że nie planuję w ogóle, że nie planujemy. Mamy plany z kategorii "duże" (czyli podróże, wykończenie domu, rozwój), ale i te z kategorii : "małe", rzekłabym nawet "podręczne". Te są równie ważne, jak te duże. 

A dlaczego? 

A dlatego, że oszczędzają czas i pieniądze. A zaoszczędzony czas  i pieniążki przeznacza się na podróże, hobby, rozwój czy odpoczynek.

Co warto planować?

1) tygodniowe menu

Zdecydowanie jestem fanką planowania posiłków, a przynajmniej obiadów, na cały tydzień. Mija chyba już czwarty rok odkąd planujemy nasze menu i mówię Wam: to się opłaca! 

Po pierwsze: na zakupy idziemy z dokładną listą i jej się trzymamy. To przekłada się na realne oszczędności bo: nie kupujemy za dużo produktów spożywczych i nie kupujemy nic zbędnego, czyli koniec z marnowaniem jedzenia. Uważam, że wyrzucanie jedzenia jest niemoralne. Jestem zdania, że lepiej, gdy zabraknie  mi kromki chleba, niż gdybym miała chociażby kromkę chleba wyrzucić.

Po drugie: skoro mam wszystko zaplanowane, nie muszę się głowić w drodze z pracy, co dziś będzie na obiad, co jest w domu w lodówce i co muszę kupić. Nie zawracam sobie tym głowy, nie tracę czasu na stanie w kolejkach.

Czas zaoszczędzony? Check!
Pieniążki zaoszczędzone? Check!

2) tygodniowy outfit

Każda pracująca kobieta na pewno to zna: poranne rozterki przed szafą i odwieczne pytanie: w co się dziś ubrać? To niewyprasowane, tamto nie pasuje, to jakoś źle leży dzisiaj na mnie, to miałam wczoraj, itepe, itede. A czas leci! Trzeba pędzić! Próbowałyście kiedykolwiek zaplanować sobie zestawy do ubrania na cały tydzień? Mieć wszystko ładnie odprasowane i czekające grzecznie na wieszaczkach w szafie? Nie? Spróbujcie koniecznie! Zawsze lepiej sobie pospać 10 minut dłużej, prawda? Szczególnie w poniedziałek.

Planowanie będzie jeszcze łatwiejsze, jeśli rozważycie zorganizowanie sobie szafy kapsułowej. Poczytacie o tym zjawisku w tym poście.

3) dzień/weekend

Wiem, że są osoby, które planują sobie cały dzień. Niektórzy robią tak, bo muszą, inni, bo lubią. Ja nie należę (chyba na szczęście) ani do jednych, ani do drugich, ale mam zazwyczaj plan działania na weekend. Robię listę rzeczy, które są priorytetowe (np jakieś zaległości z pracy), ale także takich, które po prostu chciałabym zrobić korzystając z wolnego, chociażby wypróbować nowy przepis.

4) posty blogowe

Ten punkt dotyczy tylko blogerek i to niekoniecznie wszystkich. Wiem, że blogerzy, którzy blogowaniem zarabiają na życie mają wszystko zaplanowane do przodu i raczej nie doświadczają luksusu spontanicznych postów (czego im bardzo współczuję). Ja, ja i pewnie większość z Was nie należymy do tego grona (nie)szczęśliwców, więc planowanie postów to tylko i wyłącznie czysta zabawa a nie konieczność. Fajnie jest pomyśleć o czym ewentualnie chciałoby się napisać, jakie zdjęcia zrobić i zapisać to wszystko na pięknym papierze. Jeszcze fajniej jest później napisać to, co ślina na język przyniesie.

5) budżet

Planowanie wydatków i oszczędności jest chyba jedną z ważniejszych rzeczy w domowym gospodarstwie i absolutnie nie powinno być zostawione przypadkowi. U nas w tej kwestii panuje dyscyplina, to znaczy, że z góry ustalamy jaka kwota potrzebna jest na opłaty, jaka na "życie" (jedzenie, paliwo, ubrania), jaka na rozrywki (kino, teatr, wyjścia do restauracji), jaka na podróże, jaka na oszczędności. Gdy człowiek sobie ustali budżet na poszczególne obszary, skrojony na swoje możliwości i potem tego budżetu się trzyma, to ma na to, na co mieć powinien. Dokładnie jak w tej reklamie o oszczędzaniu :-)







A jak to jest u Was? Planujecie, czy raczej hulaj duszo piekła nie ma?
A jeśli planujecie, to na czym skupiacie swoją uwagę?
Może macie jakieś sprawdzone patenty?
Napiszcie koniecznie!

Buziaki!!

Wasz plannerka :-)

XOXO





Komentarze

  1. Bez kalendarza, planowania ani rusz...też tak mam, mój kalendarz , choc dość praktyczny niestety nie grzeszy urodą.Poza obowiązkami, pilnymi sprawami , zapisuje też swoje plany na dany tydzień, to mi pomaga, bo wtdy ze wszystkim sie wyrabiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zapisywania pomaga, bo wtedy nie trzeba pamiętać i nosić wszystkiego w głowie, tylko na karteczce. A z tym wyrabianiem się to u mnie różnie bywa...buziaki!

      Usuń
  2. Ja bez zapisywania i kalendarza nie funkcjonuje:-) U mnie sprawdza się miesięczny kalendarz wiszący na lodówce z podzialem na dni aby nie zapomnieć o codziennych obowiązkach jak zebrania, szczepienia, psi fryzjer i milion pięcset innych rzeczy:-) Do tego mam przypominajki w telefonie i kalendarz biurkowy w pracy:-) a co im więcej tym mniejsza szansa że coć przeocze:-) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i u mnie bardzo podobnie :-) tylko dopisuję, dopisuję dopisuję....buźka!

      Usuń
  3. a ja to spontan hihihi , a jak już coś planuje ,to nie zpisuje chyba ze termin urlopu ;) reszta w głowie

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię wszelkie planery :)
    Są bardzo pomocne i świetnie organizują.
    A jeszcze jak są w pięknym wydaniu to już nic dodać, nic ująć.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, jeśli jest i ładnie, i praktycznie to full opcja, a tak lubimy najbardziej, prawda?

      Usuń
  5. Lubię plannery :D i lubię planować. A najbardziej lubię, gdy udaje mi się plany realizować^^ Staram się teraz jak najwięcej ładu wprowadzić w swoje życie, bo gdy zaczną się jakieś poważne zmiany w życiu, to będzie po prostu łatwiej, gdy już jest jakaś rutyna, a poszczególne działania będą rozpisane na mniejsze fragmenty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, niektórzy mówią, że rutyna jest zła, a jest wręcz odwrotnie-rutyna bardzo pomaga w codzienności. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Mam terminarz w pracy. Taki, który wypełniam w zakresie od 8ej do 16ej. W poprzednich latach był to jednocześnie terminarz domowy, ale robił mi się za duży bałagan, no i musiałam go dźwigać w te i nazad w torebce. W tym roku ten domowy jest osobno, mniejszy i lżejszy. W nim robię też notatki do kolejnego posta, ale zawsze tylko jeden do przodu (nie mam grafików miesięcznych czy rocznych). Staram się też planować posiłki. Jeśli nie na cały tydzień do chociaż na 3 dni do przodu. Jest zdecydowanie oszczędniej niż gdy snuję się po sklepie i dopiero wymyślam. Miesięczny budżet też jest w miarę ustalony, ale do tego akurat mam dobrą głowę i nie muszę nic rozpisywać.
    A planera dopasowanego do mnie nie znalazłam jeszcze - ani ładnego ani brzydkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz, wyjdzie na to, że to my nie jesteśmy przystosowane do życia, bo nawet planera dla siebie znaleźć nie możemy. Beton :-) Nic z postępem :-)

      Usuń
  7. Mam tak samo rok zaczynam od września i marzę o ładnym planerze

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja planuje wiele rzeczy i według mnie trudno się z tym żyje kiedy w głowie masz tylko plany , ale w niektórych sytuacjach jest to konieczne i potrzebne :)
    Bardzo fajny , treściwy wpis , pozdrawiam :*

    https://xgabisxworlds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz