Cekinowy upgrade doniczkowy {DIY}


biurko jak z instagrama

Wyznanie: mam słabość do cekinów. W sumie to niegroźne, jednakże cekin ma to do siebie, że gdy człowiek się zapomni, łatwo przekracza granice przyzwoitości (czytaj: kiczu). Chociaż może wcale nie? Wszak cekin niczego nie udaje, pod nic się nie podszywa. Nie jest cyrkonią udającą diament. Nie jest kawałkiem przezroczystego plastiku udającego kryształ. Nie jest kawałkiem gipsu udającego cegłę. Cekin to cekin. Cekin jest sobą. Tym samym idealnie wpisuje się w moją filozofię bycia sobą. Zawsze i wszędzie. Nie podszywać się. Nie udawać. Nie kreować. Nie naśladować ślepo. Nie robić sobie z mózgu wody.

Do cekinów miałam niezdrowy pociąg już od małego. W szkatułce z biżuterią mojej mamy, trzymanej w najwyżej położonej szafce PRL-owskiej meblościanki koloru słomianego (zwanej przez niektórych pawlaczem) schowana była opaska na głowę. Nie była to jednak jakaś zwykła opaska, o nie! To była opaska zrobiona ze złotych cekinów i używana była tylko i wyłącznie na okoliczność Sylwestra. 

Złote cekiny! Bajka! Wdrapywałam się po tej meblościance by chociaż zajrzeć do tej szkatułki na chwilę. Może nawet dotknąć tego cuda!

Inne moje wspomnienie z dzieciństwa, które też obwiniam za moje cekinowe opętanie to serdak. Ten ludowy gorsecik z przecudownym haftem! Zobaczyłam go kiedyś na balu przebierańców u jednej dziewczynki i od tamtej pory nie mogę zapomnieć. Całe dzieciństwo taki mi się marzył, ale nie było mi dane. Czy zasadne byłoby spełnianie tego marzenia w wieku 41 lat? I gdzie ja w nim pójdę? Do pracy? W sumie to nie jest taki głupi pomysł.

Tymczasem próbuję zagospodarować kilometry taśmy cekinowej, której szczęśliwą posiadaczką zostałam w celu zrealizowania jednego z moich ulubionych (o ile nie najulubieńszych) projektów DIY (jak on wyglądał możecie zobaczyć TUTAJ i TUTAJ).

I tak oto narodziło się wielce filozoficzne pytanie: czy można opatulić doniczkę cekinami? I czy nie będzie to zbyt kiczowate? Ciekawe co na to powiedziałaby Coco? Zapewne coś w ten deseń: 

Kochana! Jeśli paznokcie, to tylko czerwone. Jeśli sukienka, to tylko mała czarna. Jeśli doniczka, to tylko cekinowa.

Też tak uważam.




Ona bierze terakotową doniczkę, klej magic i taśmę cekinową. Potem siedzi i nawija, nawija, nawija.
Voila!


Jakoś tak wyszło, że ta cekinowa doniczka idealnie wpisuje się w klimat mojego biurka i okolic gdzie raczej nie znajdziecie wyrazistych kolorów (oprócz czerwonej lampki). Próbowałam kiedyś zorganizować sobie miejsce do pracy bardziej kolorowo, potem próbowałam z pastelami (zapewne było to na fali blogowej popularności pasteli właśnie), ale nic z tego nie wyszło, więc jest jak jest: biel, srebro, czerń. Tendencyjnie. W związku z powyższym uważam, że zielony akcent w postaci roślinki jest jak najbardziej wskazany. W ogóle dobrze jest mieć w miejscu pracy roślinki, prawda? To wręcz absolutny must-have na biurku! Macie u siebie coś zielonego? Pochwalcie się co :)

XOXO










Komentarze

  1. Osobiście nie jestem fanką cekinów, ale co do serdaczka to rozumiem Cię znakomicie :-) We mnie też zawsze wywoływał pewien rodzaj fascynacji połączonej z odrobiną zazdrości, bo nie było mi dane takiego mieć :-) Ale może jeszcze nie wszystko stracone? Moze za x-lat trafi Ci się wnuczka i wtedy dziecięce marzenie zrealizujesz? ;-) No, przynajmniej w jakimś stopniu :-D
    A co do realizacji marzeń z dzieciństwa, to ja zawsze chciałam mieć taka przezroczystą parasolke :-) I tak sobie myślę, że chyba będzie to coś co sobie sprawie na najbliższe urodziny. Nieważne, że dobre kilkadziesiąt lat po tym jak przestalam być dzieckiem ;-) :-D
    Pozdrawiam, Marlena :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ogromną nadzieję, że mi się trafi wnuczka i będzie pretekst do kupienia serdaczka, bo mi już raczej nie przystoi:-) Co innego parasolka! Buziaki Marlenko!!

      Usuń
  2. Miałam serdaczek w dzieciństwie, nie mam pojęcia, skąd u nas był, ale był, na czarnym materiale naszyte hafciki, koraliki, cekiny... Byłam nim oczarowana i absolutnie zafascynowana wszystkim, co było na nim świecące ;)) Czyli coś nas łączy :D
    Fajnie wygląda taka cekinowa doniczka :) Ja na biurku nic nie mam, ale za to na parapecie rośnie i cytryna i aloes i drzewko herbaciane i awokado i nawet mandarynka, a od dwóch lat rośnie też jabłonka, czeka na wsadzie do ziemi :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzeba przyznać, że masz bardzo egzotyczny parapet, takie drzewko cytrynowe to chyba też sobie sprawię. I będziemy wtedy miały aż dwie wspólne rzeczy :-) no ale wiadomo, wspomnienia z dzieciństwa łączą najbardziej :-) buziaki!

      Usuń
  3. Zawijasz jak ten świstak w sreberka.Świetny pomysł kochana;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. tylko ja zawijam w cekiny :-) dzięki!!!!!

      Usuń
  4. Sypałam kwiatki w stroju ludowym, więc chyba cekinowy serdaczek posiadałam - choćby przez moment;))
    Na biurku mam wszystko czytaj artystyczny nieład i kwiatek nie czuł by się tam dobrze. Nadrabiam w innych miejscach;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny pomysł :)
    Nieco wystrzałowa odsłona.
    Pilea śliczna.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odsłona karnawałowa można rzec. Dzięki!! Buziaki!

      Usuń
  6. Jak niewiele trzeba aby zwykły przedmiot zmienił się w coś tak ładnego. Śliczne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam Ci ja Pani serdaczek w przedszkolu. I może dlatego nie mam teraz ciągot cekinowych :D Biurko mam tylko w pracy i na nim zielone jest tylko opakowanie od ciastek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w stanie postawić i nawet udowodnić tezę, że serdak z czasów przedszkolnych jest skuteczną szczepionką na późniejsze ciągoty cekinowe:) co za ciastka wcinasz?

      Usuń
    2. Przychylam się do tej tezy.
      Ciastka jakieś takie pseudo korzenne. Bez szału. Ale można pochrupać do herbatki.

      Usuń
  8. Pozwoliłam sobie zrobić kilka podejść do tego posta. Za każdym razem dawałam szansę potencjalnemu porozumieniu pomiędzy cekinami i moim do nich nastawieniem. Mam nawet nadal ów serdak z dzieciństwa, cekinów tysiąc we wszystkich kolorach.
    A jednak porozumienia brak.
    Pozostaję mimo to - a właściwie tym bardziej! - pod wrażeniem Twojego talentu do rozprawiania na temat każdy, choćby miał być właśnie cekinową ozdobą doniczki. Niedościgniony!

    Z wyrazami niegasnącej nadziei na spotkanie z Tobą w świecie namacalnym,
    Ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, już w podstawówce mój polonista odkrył, że umiem lać wodę na każdy temat, niestety dotyczy to tylko słowa pisanego :-) Kurcze, chyba poczułam zew misji: przywrócić godność cekinom i należną im uwagę :-) co ta ma być? cekiny muszą wrócić do łask :-) see you soon!!!

      Usuń
    2. Nadzieja jest - moje dziecię słodkie wzięło dzisiaj ów serdaczek cekinowy do szkoły, na lekcję pokazową, a w przyszłym tygodniu przebiera się w cały krakowski strój na balik. Więc przekonam się i ja, gdy będę na nią patrzeć w tym stroju, z miłością, bo 30 lat temu sama go nosiłam... Cekiny forever!

      Usuń
  9. zainspirowałaś mnie :) choć nie noszę cekinów, nie miałam serdaczka to też zawsze mnie do nich ciągnęło - pomysł na doniczkę jak dla mnie "przekosmiczny" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy!! To dla mnie super komplement!

      Usuń

Prześlij komentarz