Cały ten mindfulness


Tak sobie myślę... szkoda, że ten cały mindfulness dopiero teraz stał się modny. Trochę za późno, jak dla mnie. Gdyby tak człowiek wcześniej wiedział, że trzeba żyć bardziej świadomie, zwracać większą uwagę, odnotowywać, to być może zauważyłby? Zauważyłby kiedy zatarły się te wszystkie granice, kiedy nowe, rzekomo lepsze, zastąpiło stare, czyli gorsze? 


Wiecie, co mam na myśli? Ten moment, kiedy nagle zatrzymujesz się na chwilę, szczęka ci opada, bo nagle orientujesz się, że żyjesz już w zupełnie innym świecie i nie bardzo potrafisz sprecyzować kiedy to się stało. Kiedy zamiast mapy papierowej zaczęłaś polegać na GPS-ie? (to akurat dobra zmiana bo specjalizowałam się w czytaniu mapy do góry nogami). Kiedy telefon przestał być po prostu telefonem a stał się wszystkim innym i wracasz po niego w popłochu, gdy zapomnisz go wziąć z domu? Kiedy przycisk zastąpił kluczyk w stacyjce samochodu? Kiedy przestałaś wysyłać tradycyjne listy a zaczęłaś pisać mejle? Kiedy życzenia świąteczne czy urodzinowe ograniczyły się do bezdusznych sms-ów? Kiedy zaczęłaś karmić rodzinę jarmużem i quinoa (tak, to ta swojsko brzmiąca komosa)? Kiedy została stoczona pierwsza bitwa o pangę w Lidlu? Kiedy zastąpiłaś czytanie książek oglądaniem obrazków? Kiedy goździki na Dzień Kobiet zostały wyparte przez tulipany? Kiedy to wszystko się stało?




I można tak bez końca, prawda? I może cały ten mindfulness to kolejna ściema, chwyt marketingowy podobny do tego, który ostatnio próbował nam sprzedać obrazki przedstawiające szczęście w wydaniu skandynawskim za 39,99? Może to tylko kolejna nazwa bez polskiego odpowiednika opisująca coś, co od dawna znamy i praktykujemy? Całkiem możliwe. Nawet wysoce prawdopodobne. Jedni się w tym szkolą, kołczują, studiują, inni zarabiają na tym kasę. A ja wierzę, że można tak po prostu, bez jakiejś tajemnej wiedzy, zatrzymać się na moment, nazwać chwilę, zdefiniować ją i zapytać się, czy aby na pewno to jest to? 

Czy zdobycie crocs'ów z Biedry czy ciułanie na toster za sześć stówek, który ładnie wygląda na zdjęciach a tosty robi takie jak ten za stówkę, to nie zmarnowana energia? Nie zmarnowe chwile? Cenne minuty, które można poświęcić na coś istotnego? Pięknego? O, chociażby upiększyć sobie brzydki kalendarz. Zamienić coś masowego w coś nie powtarzalnego, innego, twojego.  



Wiecie, są dwie rzeczy z "minionego świata" przy których uparcie i świadomie, a jakże, tkwię. Książka i terminarz. Próbowałam wersji elektronicznych. Nie, dziękuję. Muszę mieć wersję tradycyjną, papierową, namacalną. Koniec kropka. W tym temacie jestem niereformowalna. Uparcie też lubię sobie rzeczy personalizować. Biorę więc ten swój brzydki, ale mega praktyczny terminarz, biorę okleinę o cudnej nazwie Sommerset, biorę ramkę do opisów, biorę pistolet z klejem na gorąco i po pięciu minutach mam swoja własną wersję. No powiedzcie same, że ładniejszą?



Macie też coś takiego, przy czym uparcie tkwicie? Świadomie wybieracie coś, co świat już dawno odłożył do lamusa? Może też to jest kalendarz? Książka? Coś innego? Napiszcie koniecznie, dobrze?

Buziaki przesyłam. Świadomie :-)

XOXO



Uchwyt/tabliczka pochodzi z raju pełnego uchwytów meblowych w stylu vintage i nie tylko. Tabliczkę, którą użyłam do tego DIY znajdziecie tutaj. W tym poście  znajdziecie inne, niestandardowe użycie uchwytów meblowych. Okleina o nazwie Sommerset została kupiona na Allegro. Kubeczek, słoik, marmurowa tacka przyjechały z DE. Croissant z Lidla. Tulipany - brak danych.



Komentarze

  1. Ja też wierzę że można zatrzymać się na chwilę tak po prostu...zwyczajnie i robię to tak często jak jest to możliwe:) I mam coś przy czym tkwię uparcie...książka i pisanie to podstawa ( nawet mój jeden z ostatnich postów był o tym:) http://takpoprostudom.blogspot.com/2017/02/czytam-i-pisze.html
    Nie używam elektronicznych przypominaczy, korzystam z mapy tradycyjnej, chodzę na spacery do lasu, jeżdżę na rowerze, nie korzystam z siłowni. Jem normalnie, lekko i zdrowo na żołądku...żyję po staremu i nie umiem zachwycać się nowoczesnością, choć staram się ją ogarniać, bo inaczej ciężko byłoby żyć..
    Pięknie to wszystko ujęłaś i cieszę się że nie jestem w tym wszystkim sama:)
    Pozdrawiam serdecznie.

    P.S. Z chęcią się spotkam gdzieś na kawkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie to ogarnianie...dobrze to ujęłaś. Tyle nam do szczęścia wystarczy, prawda? Agatko, odezwę się:-)

      Usuń
    2. Dziewczyny nie zapominajcie o mnie - też jestem z naszej okolicy:)

      Usuń
  2. Hi Magda,
    You're absolutely right in what you say!
    Hoping for better days, hug,
    Mia

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja na Dzień Kobiet dostałam wielki bukiet goździków, ku mojej wielkiej radości:)
    Żyję bez Instagrama, Facebooka, Twittera i innych tego typu sprawach. Tylko z blogiem, w mojej spokojnej wersji;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I trwaj tak jak najdłużej. Ja się poddałam tuż przed czyerdziestką, ale chyba bez wariacji, mam nadzieję :-)

      Usuń
  4. No i wlasnie technologia typu tablet pożarla mi piekny komentarz :p skrotowo wiec raz jeszcze-ksiazki i kalendarz, zdecydowanie anlogowe. I kalkulator. Taki zwykly, szkolny, z guziczkami. Zadnego kalkulatora w telefonie ani innego ustrojstwa, o nieee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Echa, czuję się pokrzywdzona :-( kalkulator też? No to podziwiam!! Moje gdzieś tam na dnie szuflady dogorywają:-(

      Usuń
  5. Ja też nie wyobrażam sobie kalendarza lub notatnika w wersji elektronicznej. Uwielbiam notatki, skreslanie i pisanie na nowo. Nie mogę też przekonać się do książek w wersji elektronicznej i zdjęć, które są tylko na dysku. Świetny tekst napisalas :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję i cieszę się, że wspomniałaś o zdjęciach, bo tego chyba najbardziej żal!! Koniecznie muszę się zabrać za wywołanie swoich! Pozdrawiam cieplutko:-)

      Usuń
  6. Ksiażki, terminarz, mapa. Tylko i wyłącznie w wersji analogowej. Wolałabym też goździki... Telefon nie srajfon. Mąż mówi, że zakuta w lodzie jestem 😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam oj tam, na pewno przesadza :-) temu panu nie polejemy!!

      Usuń
    2. Tragedia... Służbowy telefon na srajfon mi wymieniają ;(

      Usuń
    3. To tak jak z myciem okien-teraz już się nie wywiniesz😀

      Usuń
  7. Dla mnie większosć rzeczy musi być zapisana na papierze. I moim zdaniem tak samo jest ze zdjeciami. Uwielbiam wziąć je do ręki i obejrzeć:)
    Piękne zdjecia:)
    Uściski Madziu

    OdpowiedzUsuń
  8. No widzisz Magdo! To wszystko polega na tym, aby od czasu do czasu powiedzieć/napisać coś przy pomocy tych nowoczesnych wynalazków- niech inni czytają i chwalą a potem wrócić do tego starego dobrego analogowego świata ;) Na mnie też nadmiar bodźców ma destrukcyjny wpływ a swój mindfullness osiągam gapiąc się na sosny za oknem a nie przeglądając setki instagramowych zdjęć i nowych blogowych postów na ekranie smartfona. Może czasami mi żal, że nie jestem w mainstreamie, ale
    przecież nie jestem w stanie pochłonąć całego świata ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! Można by też zapisać wszystko do pamiętnika, pamiętnik do szuflady i cicho sza. Technologia zdecydowanie ma też swoje dobre strony-można szybko i prosto podzielić się swoimi spostrzeżeniami i podyskutować. No pewnie, że całego świata nie pichłoniemy i mądry ten, kto to wie i akceptuje i nie goni za milionem rzeczy. A mainstream jest niefajny :-)

      Usuń
  9. Co do książek, mam podobnie...nie czuję przyjemności z czytania z ekranu...jakoś mi "niewygodnie", kalendarz też koniecznie w papierowej wersji...czasem się zastanawiam , czy to wynika z mojego wieku...39 lat niby nie tak dużo...ale wychowałam się bez tych wszystkich dzisiejszyc gadzetów i jestem przyzwyczajona do bardziej tradycyjnych ( niektórz powiedzą pewnie -przestarzałach) form...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jowi, ja w tym roku kończę 41 i tak sobie myślę, że to całkiem możliwe, że to wynika z naszego wychowania. Prawdopodobnie jesteśmy ostatnim pokoleniem, które czyta papierowe książki i robi zapiski w notesikach. Mam jednak nadzieję, że się mylę :-) pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  10. Masz na mysli chwyt marketingowy o nazwie hygge, ktory wychodzi mi juz bokami ;)))

    OdpowiedzUsuń
  11. To o czym piszesz to najzwyklejszy zdrowy rozsądek. Trzeba go po prostu zachować we wszystkim. Czasami nas coś zaślepi, ale mamy rozum do tego, żeby się ocknąć i nie marnować życia na głupoty, drobnostki. Lubię korzystać z nowych technologii, ale uwielbiam notesiki i zapiski jak Ty. Natomiast nigdy nie wróciłabym do maszyny do pisania -ja tak zaczynałam:) - te okropne poprawki drapanie malowanie korektorem brrr. Kilka lat temu wcięło mi wszystkie zdjęcia z dysku - szybko nauczyłam się je wywoływać:) Podpisuję się pod własną wersją wszystkiego co tylko możliwe! Personalizacja - 6; Indywidualizm - 6; Mój styl - 6; Twój blog -6;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicjo, teraz to mnie zawstydziłaś, ocena celująca do zdobycia łatwa nie jest, przynajmniej na moich zajęciach, ha ha ha, tym bardziej doceniam i dziękuję :-) a wiesz, że ja mam bziak na punkcie maszyny do pisania, "wychowałam" się na niej, jako dziecko uwielbiałam na niej pisać i nawet mam zamiar zakupić sobie jakiś stary egzemplarz, bo ten, który był w moim domu rodzinnym gdzieś wyparował.

      Usuń
  12. Magduś nie zatrzymamy tego tempa i zmian ale nie znaczy to wcale, że wszyscy mamy biec w jednym kierunku w klapkach na oczach. Ja daje rade:-) czytam książki, medytuje, wysyłam kartki świąteczne i z życzeniami dzwonie a nie pisze smsy:-))) Mam czas dla dzieciaków, męża i psa i da się to wszystko pogodzic nawet z pracą w korpo jak widać:-) Wystarczy chcieć i znać priorytety! Buziale

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lussi, mądra babka z Ciebie :-) absolutnie się zgadzam - priorytety! Odnoszę wrażenie, że to bardzo niedoceniane słowo :-) buziaki!!

      Usuń
  13. ooo, zdecydowanie książki! nic mi nie zastąpi wieczoru z książką. i wiesz co, ja to chyba jestem 'konserwa' w kuchni. Te wszystkie urządzenia, siekacze, rozdrabniacze, garnek do mleka, 'gotowacz'jajek, roboty, urządzenia to nie dla mnie... cedzak, tarka i ostry nóż to mój żywioł :P
    pięknie spersonalizowałaś swój kalendarz, tylko błagam nie stawiaj na nim kawy. Wiem, że to takie 'instagramowe', ale włos mi się jeży jak ktoś tak odstawia kubki, nawet jeśli tylko do fotografii. ;) Pozdrowienia cieplutkie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Równiez uważam, że w kuchni lepiej jako taki minimalizm zachować zamiast obrastać w te wszystkie urządzenia, choć przyznaję, ziemniaczki wolę przepuścić przez maszynkę niż tarkować :-) U mnie kubek niestety często na książkach ląduje (choć w tym przypadku, przyznaję, kompozycją do zdjęcia), bo zazwyczaj biurko mam tak zawalone różnymi książkami, zeszytami i kartkami (jestem lektorem) i po prostu brakuje miejsca :-) Pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń
  14. W punkt :) Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  15. Z przeżytków to polegam nadal na zapisywaniu na papierze... Nie ruszam się na cotygodniowe zapełnienie lodówki bez wcześniej sporządzonej listy na zwykłej karteczce...
    Co do "kroksów" czy wszechobecnie panujących tulipanów to wprowadziłaś mnie w zakłopotanie, bo Ja tu obfacałam właśnie namiętnie tulipany i teraz nie wiem czy posta wstawić, czy nie... hehehehe! ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że wstawić, hi hi hi :-) Lista zakupów obowiązkowa :-)

      Usuń
  16. U mnie pomieszanie z poplątaniem ;) Korzystam z wielu nowinek obecnego świata i świetnie mi z tym ;) ale i wierna jestem starym , klasycznym przedmiotom i zachowaniom :) Myślę, że chyba każdy tak ma... a kocham i goździki i tulipany ;)
    Ściskam serdecznie, Agness :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, bo nawet moja mama ma już fejsbuka i tylko patrzeć jak sprawi sobie smartfona:) przesyła buziaki!!

      Usuń
  17. Kocham niezmiennie papierowe zdjęcia i książki. Do innych wynalazków powoli i opornie się przyzwyczajam choć stara nie jestem, a jednak już z innej epoki chyba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz te epoki zbyt długo nie trwają, więc nam może być trudno nadążyć za tym wszystkim. co począć:)

      Usuń
  18. Metamorfoza kalendarza zdecydowanie na plus :) Ja nadal lubię książki w papierowej formie, jeszcze nie do końca przekonałam się do ebooków. One po prostu nie pachną tak jak prawdziwe książki! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie!! mnie też wciąż przyciąga zapach książek :) ściskam mocno!

      Usuń
  19. Książki zawsze, telefon nie zawsze. Stare meble z duszą jak najbardziej. Goździki uwielbiam mimo mody. Wspólne biesiadowanie poprzedzone samodzielnym przyrządzaniem posiłków. Spacery i filmy romantyczne.
    A i jeszcze poglądy może nieco staroświeckie, których się nie wstydzę.
    Świetnie się czytało Twój tekst, dzięki któremu mogę stwierdzić, że jest takich wariatów więcej.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest nas jeszcze troszkę i nie wstydzimy się :) ba, nawet duma nas rozpiera:) witaj w klubie:)

      Usuń
  20. Ja też tkwię przy książce i notesie...i nie mam smartfona:/ I dobrze mi z tym;) Pozdrawiam. "Zacofana";)

    OdpowiedzUsuń
  21. ja nie wyobrażam sobie książki w wersji elektronicznej ja uwielbiam ten szelest kartek ten zapach tuszu drukarskiego, ja muszę mieć coś konkretnego w ręku. z elektroniki to korzystam tylko z laptopa i kompa stacjonarnego telefon mam zwykły nie dotykowy nie lubię mazać paluchem po telefonie, niestety kiedyś przyjdzie mi to robić bo normalnych telefonów już nie ma . Swego czasu namawiano mnie na instagrama ale ja się skutecznie opieram wystarcza mi mój blog i FB . Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz