Kreatywnie ze Światem Lnu: koc + nosidełko {DIY}
W ramach kolejnego projektu, którego patronem jest Świat Lnu (poprzednie posty z tego cyklu znajdziecie tutaj i tutaj) zdradzę Wam dziś kilka moich tajemnic. Gotowi? Kolejność zupełnie randomowa.
Zacznijmy może od tego, że starzeję się. Nie ma co dłużej tego ukrywać. Tak, to prawda, zmarszczki jakoś jeszcze się mnie nie imają, ale zaczynam mieć coraz wieksze upodobanie w rzeczach na wskroś klasycznych, solidnych, ponadczasowych. Złośliwi mogliby nawet powiedzieć, że zabiegam o rzeczy z metką, ale to zupełnie nie w tym rzecz. Mój kocyk na przykład nie ma żadnej metki, no chyba że made by me, a jest i klasyczny, i solidny, i ponadczasowy. Wszystko to oczywiście dzięki tej przepięknej lnianej tkaninie: mięsistej i cudownej w dotyku. Dokładnie to za mną chodziło! W ramach ciągot ku rzeczom klasycznym oczywiście.
Dokładnie to chodził za mną pled. Pled w kratę. W kolorze nude. Z pomponikami. Bo to akurat jest kolejna tajemnica: mam bzika na punkcie pomponików. Przyszywam je gdzie tylko się da już od ładnych paru lat i wygląda na to, że to jakaś dłuższa infekcja.
Kolejny sekret, który mam zamiar Wam zdradzić (choć nie wiem, czy dobrze robię) to moje uzależnienie od Pinterest. Jestem tam już od sześciu lat i jakimś sposobem udało mi się zgromadzić 4,444 pinów (choć pewnie w chwili gdy to czytacie liczba ta juz zdążyła wzrosnąć).
Wiem, to niemądre spędzać tyle czasu przegladając obrazki, ale uwierzcie mi, jest to całkiem mile odmóżdżające zajęcie, które aplikuję sobie pijąc popołudniową kawkę po powrocie z pracy (gdzie o odmóżdżaniu mowy nie ma). A ja odmóżdżenia potrzebuję, szczególnie po powrocie z pracy.
Efektem tego mojego pinterestowego uzależnienia jest to, że jestem w stanie zlokalizować 98% pomysłów na DIY jako pochądzących właśnie z tej ogromnej międzynarodowej tablicy inspiracji. Łącznie ze swoimi oczywiście. Tak, podkradam sobie od czasu do czasu różne pomysły i siup na blog. I nie jest tajemnicą Poliszynela, że nie jestem w tym procederze odosobniona. Bo i polska Martha Stewart tak robi (a mamy taką?) i sama Martha tak robi. Life is brutal. Rzec można - w doborowym towarzystwie jestem, tylko, że ja nie mam oporów by przyznać się, że pomysł nie jest mój. Nic to nie kosztuje, a człowiek od razu lepiej sie czuje. Tak jakoś bardziej fair. I w lustro można spojrzeć swobodnie. Polecam!
I to na razie tyle sekretów. Teraz zapraszam na mój skromny foto-tutorial pt.:
Wiem, to niemądre spędzać tyle czasu przegladając obrazki, ale uwierzcie mi, jest to całkiem mile odmóżdżające zajęcie, które aplikuję sobie pijąc popołudniową kawkę po powrocie z pracy (gdzie o odmóżdżaniu mowy nie ma). A ja odmóżdżenia potrzebuję, szczególnie po powrocie z pracy.
Efektem tego mojego pinterestowego uzależnienia jest to, że jestem w stanie zlokalizować 98% pomysłów na DIY jako pochądzących właśnie z tej ogromnej międzynarodowej tablicy inspiracji. Łącznie ze swoimi oczywiście. Tak, podkradam sobie od czasu do czasu różne pomysły i siup na blog. I nie jest tajemnicą Poliszynela, że nie jestem w tym procederze odosobniona. Bo i polska Martha Stewart tak robi (a mamy taką?) i sama Martha tak robi. Life is brutal. Rzec można - w doborowym towarzystwie jestem, tylko, że ja nie mam oporów by przyznać się, że pomysł nie jest mój. Nic to nie kosztuje, a człowiek od razu lepiej sie czuje. Tak jakoś bardziej fair. I w lustro można spojrzeć swobodnie. Polecam!
I to na razie tyle sekretów. Teraz zapraszam na mój skromny foto-tutorial pt.:
#DiyNosidełkoDoKocaPiknikowego
Co potrzebujecie:
- materiał na koc (polecam ten cudowny żakardowy len) lub gotowy koc
- pomponiki (jesli gustujecie)
- dwa paski od spodni (najlepiej takie same, oczywiście mogą być jakies stare)
- dziurkacz rewolwerowy (opcjonalnie, równie dobrze może to być śrubokręt)
- nożyczki
- mocna nić
#KrokPoKroku
- szyjemy koc wg dowolnych wymiarów
- obszywamy brzegi pomponikami
- zwijamy koc w rulon
- zapinamy paski i odcinamy ich nadmiar
- z jednego z pozostałych kawałków odmierzamy długość potrzebną na rączkę
- robimy dziurki dzięki którym łatwiej nam będzie zszyć rączki robiąc swego rodzaju tunele
- zszywamy mocną nicią
- przekładamy rączkę przez paski
Ta dam! Gotowe! Bierzemy kocyk i stylowo idziemy na piknik :-) No, może jeszcze nie teraz, ale na pewno już całkiem niedługo. Do kompletu polecam jeszcze jakiś fajny piknikowy koszyk. I dobre jedzonko, ma się rozumieć. Ja już nawet wybrałam miejsce na premierowe użycie kocyka :-)
Pozdrawiam Was cieplutko i zachęcam do di-aj-łaj-owania. Takie nosidełko to 10 minut roboty a ile fun'u potem :-)
Do usłyszenia!
XOXO
PS - a Wy też nie możecie się doczekać sezonu piknikowego? Macie swoje ulubione miejsca? A może ulubione przekąski piknikowe? Napiszcie koniecznie!
Przepiękne tkaniny do projektu Kreatywnie ze Światem Lnu pochodzą ze sklepu Świat Lnu.
każdy ma jakiegoś bzika ;)
OdpowiedzUsuńja robię na pinkik przważnie keks na słono ;)
Keks na słono to dla mnie nowinka:-)
UsuńNo muszę przyznać, że uśmiechnęłam się pod wąsem, czasami faktycznie przeglądając blogi można się natknąć na "samodzielnie wymyślone DIY" ;) fanką pikników nie jestem, zdecydowanie wolę grilla na ogrodzie, ale Twoje nosidełko bardzo fajne, a kocopled cudowny :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa grilla taki kocyk też się świetnie nada:-) uśmiech urodzie służy, więc jak najbardziej mnie to cieszy, że takie odczucia wywołał mó post-zamierzone zresztą. Pozdrawiam cieplutko:-)
UsuńWow, kocyk wygląda jak Z metką. ;) I to taką wielką metką. ;)
OdpowiedzUsuń:-) :-)
UsuńZ chęcią sobie takie nosidełko zrobię, bo to całkiem stylowy gadżet :) Kosz piknikowy już mam, ale stoi nieużywany w szafie. W tym roku zostaliśmy działkowiczami, więc pewnie nie raz piknik zrobimy. Tym bardziej, że nasza Łucja po prostu uwielbia rozkładać koc i raczyć się wymyśloną herbatką razem ze swoimi misiami. Co do koca, to sam w sobie także jest wspaniały. I kolor i pomponiki mi się podobają. A za len, to jeszcze mu się należy +50 do za..., no, do fajności :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Fanką pomponików nie jestem i raczej zdecyduje się na zakup gotowego koca, niż na szycie go własnoręcznie, jednak pomysł na nosidełko jest świetny. Od dłuższego czasu zastanawiałam się, jak mogłabym wygodnie przewozić koc (tym bardziej, że często podróżuję), a takie nosidełko mogę wzbogacić również o karabińczyk i przypinać do plecaka. Świetnie, że trafiłam na Twój wpis :)
OdpowiedzUsuńNie no jakbym czytała o sobie. Pinterest i pomponiki haha to ja. Mam juz w poszewkach, zasłonkach i pewnie w ciuchach by się znalazły. Mam też pomponiki w kąciku dziecięcym i poprostu wiszące sobie zwane girlandą. :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTaki detal a bardzo praktyczny :)
OdpowiedzUsuńBardzo pomysłowo i ładnie kolorystycznie. Kobieta potrafi:)
OdpowiedzUsuńTak, ja zdecydowanie nie mogę doczekać się sezonu piknikowego. Urzekł mnie Twój kocyk, jest na prawdę śliczny...jak czytałam Twój tekst to i ja mogę powiedzieć że się starzeję ( choć i zmarszczki zaczęły się mnie imać), bo klasykę uwielbiam. A sposób na nosidełko faktycznie fantastyczny !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Całkowicie rozumiem pintrestowe uzależnienie. Ja też w ramach odmóżdżenia się przeglądam. Chociaż głównie ogrodowe sprawy ;)
OdpowiedzUsuńKocyk rewelacyjny a w połączeniu z pomponikami prezentuje się wyśmienicie wręcz!!!No jednym słowem ideał!!!
OdpowiedzUsuńFajny pomysł! Ja mam dużo DIY u siebie na blogu i masę rzeczy robiłam myśląc o sobie, ale dokonałam odkrycia! Niestety później moja radość prysła jak się okazało, że ktoś już to zrobił! Nigdy nie piszę przy swoim DIY O JA TO WYMYŚLIŁAM. Nie ukrywajmy, inspirujemy się, tym co nas otacza, tym co widzimy na blogach, tym co nam pokazują projektanci mody, tym co nam narzucają media, gazety i telewizja. Nie unikniemy tego:)
OdpowiedzUsuń