Wyjątkowo trudny zawód: blogerka + łapacz smogu DIY
Ta daam! I mamy nowy banerek! Nie pytajcie, który to już z kolei. Tak, wiem, to mega
nieprofesjonalne, ale zdradzę Wam sekret. Guzik mnie to obchodzi :-) Zmieniam sobie banerek, bo:
primo: mam na to ochotę
secundo: wianuszków ostatnio tak się namnożyło,
że musiałam po prostu wycofać się z tego tematu.
Po ponad czterech latach blogowanie poszłam też w końcu po rozum do głowy i od teraz nazwa
bloga równa się adres bloga. Alleluja! Zatem All things pretty odchodzi na zasłużoną
(albo i nie) emeryturę.
Na blogu pojawiać się będą małe zmiany, ale bardzo pomalutku. Tak mi się umyśliło, żeby było to
miejsce, gdzie będziecie z chęcią wracać nie tylko popatrzeć na zdjęcia i poczytać naszpikowane
ironią, niczym dobra kasza skwarkami, wywody. Chciałabym, abyście mogły znaleźć tutaj coś
innego. Znacie mnie już trochę i wiecie, że reaguję mocno alergicznie na sytuacje typu "mają
wszyscy mam i ja" i nie lubię ulegać masowym histeriom, bez względu na to, czego to dotyczy.
Tak już mam i nie mam zamiaru tego zmieniać, bo publika tego wymaga.
Jeśli i Ty nie chcesz być kserokopiarką - to miejsce jest dla Ciebie! Zapraszam gorąco!
Inspirujmy się wzajemnie, parafrazujmy, interpretujmy, adaptujmy. Zawsze dodając ten
najważniejszy element: siebie. Wiem, że klonowanie jest teraz kluczem do "sukcesu",
ale takie płynięcie z prądem jest po prostu nudne i odmóżdżające. Wierzę, że i Wy wolicie
inaczej i po swojemu. I to Wy jesteście moją niszą :-)
(bo wiecie, spece od blogowania zalecają znalezienie swojej niszy - ja postawiłam na Was:
Kobiety świadome, otwarte na świat, nie zamykające się w jednym temacie, ciekawe, nietuzinkowe, mające własne zdanie na każdy temat i nie bojące się o tym mówić)
Witajcie zatem w skromnych progach tego oto bloga:
gdzie myślą przewodnią jest DIY jako styl życia.
Robimy bo lubimy a jak robimy, to z klasą.
Aby mieć coś niepowtarzalnego.
Tutaj zawsze znajdziecie odpowiedź na pytanie:
I wiecie co? Tak sobie pomyślałam, przy okazji tego nowego banerka: jak to dobrze, że nie muszę
blogować "zawodowo". Jak to dobrze, że nie muszę żyć z bloga. Bo to jest bardzo ciężki kawałek
chleba! Większość myśli, że to najlepsza praca pod słońcem. Piszesz post, pstrykniesz parę zdjęć i,
ta daam, gotówka spływa wprost do twojego portfela. Każdy by tak chciał. Ale wiadomo,
rzeczywistość zazwyczaj ma się tak do naszych wyobrażeń jak piernik do wiatraka.
Taka pełnoetatowa blogerka musi wykonać ogrom pracy, zanim te kilka stówek wpadnie do kieszeni.
Nie dość, że trzeba napisać coś sensownego, to jeszcze trzeba zrobić sesję. Pomijając już fakt,
że trzeba zainwestować grubą kasę w sprzęt, takie stylizowanie to ciężka praca. U wnętrzarek
chociażby podwójnie, bo albo trzeba ogarnąć chałupę, żeby jako tako na zdjęciu wyglądało, albo
tak umiejętnie manewrować kadrem, aby nie było widać bałaganu, który panuje dookoła.
A taki post to dopiero początek!
Człowiek już umęczony, bo w międzyczasie trzeba przecież zająć się dziećmi, obiad ugotować,
sprawy ogarnąć a tu zaczynają się schody. Bo trzeba wysłać kilkadziesiąt maili do firm, oferując
współpracę z naszym fantastycznym, opiniotwórczym blogiem. Firmy nam za to zapłacą, wszak
za coś żyć trzeba, ale wcześniej poproszą o statystyki i zasięgi, a nad tym to dopiero trzeba się
napracować! Trzeba dokupić lajki i followersów, trzeba dokupić ruch na stronie. No niestety, taki lajf.
Świat liczy się tylko z liczbami, które mają magiczną literkę k w sobie a tu jest Polska i my
Kardashiankami nie jesteśmy! Na naszym podwórku każdy lajk powyżej tysiaka jest po prostu
kupiony. Trzeba udzielać się w social media, płacić za reklamę, podlizywać się innym, bardziej
znanym blogerkom, jeździć na spędy zwane meetingami i udawać, że wszyscy jesteśmy jedną
wielką rodziną i wspieramy się, jak możemy.
Ale! Załóżmy, że ciemny lud to kupi, firmy to łykną i biznes jakoś się kręci. Na razie? Ale co dalej
maturzysto? Co będzie jeśli ten ciemny lud się znudzi? Wszak homo (rzekomo) sapiens tak już ma,
że tylko chleb powszedni może konsumować bez końca. Cała reszta, prędzej czy później, wylewa
się uszami. Co będzie gdy blogi, insagramy i youtuby przestaną nas już kręcić?
Albo przyjdzie nowa, młodsza ekipa ze świeżymi pomysłami (a przyjdzie)
i po prostu nas z interesu wygryzie?
Ufff. jak dobrze! Jak dobrze, że u mnie ten zdrowy rozsądek wciąż górą i nie zachciało mi się
rzucać pracy i jeszcze, o zgrozo!, namówić do tego męża. Nie, zdecydowanie,
blogerka full-time to nie jest zawód dla mnie.
Ja po prostu nie mam do tego predyspozycji.
Nie dość, że robota ciężka, to jeszcze niepewna. A ja nie lubię niepewności. Boję się niepewności.
Czuję się lepiej, gdy wiem, że mój dochód nie jest uzależniony od tylu zmiennych, na które mogę nie mieć żadnego wpływu. Czuję się lepiej, gdy mogę pisać posty kiedy chcę i o czym chcę.
Nie muszę polecać szajsu, którego nie chcę. Nie muszę pisać postów sponsorowanych. Ale mogę.
A to mega różnica.
I z całym szacunkiem dla wszystkich profesjonalnie blogujących!
Ja naprawdę Was podziwiam za to, że jesteście w stanie to robić. Ogarniać i bloga, i dom, i rodzinę. Ogarniać te wszystkie social media, statystyki, reklamy, współprace.
Podziwiam hart ducha i determinację i tą niezwykłą umiejętność sprzedania siebie
i swoich (bądź cudzych) pomysłów. Szacun!
A ja mam dziś do sprzedania pomysł na łapacz smogu. Smog, jak wiecie, dokucza nam już od
jakiegoś czasu. Są dni, gdy z naszego balkonu nie widać miasta, a zazwyczaj widać wszystko jak na
dłoni: Pałac Kultury i całą resztę city. Obecnie trudno nawet jest dostrzec jakiekolwiek światełka.
W związku z powyższym (ha ha) mój ścisły umysł (ha ha) wygenerował genialne rozwiązanie
problemu. Skoro można złapać sny to i smog chyba można?
A jeśli do Was smog nie zawitał, to zawsze można taki łapacz użyć do celów niższych,
czyli dekoracji :-)
Takie chwosty z igiełek wpadły mi już dawno temu w oko na Pinterest i gdzieś tam się kolebały
w sekcji: do zgapienia. Może być?
Dajcie koniecznie znać jak Wam się podoba nowe/stare How she makes it i czy kupujecie to czy nie?
Marketingowiec ze mnie żaden, nie umiem wciskać kitu, ale to akurat poczytuję sobie za zaletę.
Kilka słów prawdy znajdziecie tu zawsze. To pewne!
Do następnego zatem!
(mam nadzieję)
XOXO
Za przygotowanie banerka należą się podziękowania mojemu super zdolnemu i cierpliwemu Synowi, który potrafi moje pomysły przenieść na wirtualne kartki.
Dzięki Maks!!
Świetnie z tym łapaczem smogu. Uśmiałam się a i ładny. A baner świetny żałuję że ja nie umiem takich cudów tworzyć i marny mam wizerunek bloga. A chciałoby się banerek;) Ja z tych blogujących co to nawet instagrama i fb nie mają. Po prostu zamieszczam co mi w duszy gra i już. I także nie czerpię zysków, ba o moim blogu wie kilku najbliższych i kto zwróci sam uwagę, więc o kupowaniu zainteresowania nie ma mowy hehe
OdpowiedzUsuńNo i właśnie takich blogów nam trzeba!! Buziaki!!
UsuńPogratulować!pomysł przedni.Jeśli blog będzie taki jak Twoje nowe wejście,zostaję.Takie łapacze można na różne{wyłapywacze}stosować,np.łapacz weny ha,ha....super post,pozdrawiam Dominika
OdpowiedzUsuńDominiko, dziękuję Ci pięknie:-) postaram się z całych sił aby było ciekawie. Rozgość się, proszę:-) pozdrawiam cieplutko!
UsuńBanerek bardzo, bardzo :) Ja taka ciemna, że nawet nie wiedziałam, że zmienianie jest ble. W moim rozumowaniu jeśli mi się coś potrafi znudzić (ten wizerunek niby), to innym przecież też. Jak mnie natchnie to znowu zmienię. Chociaż pewnie bardziej kosmetycznie niż drastycznie, bo póki co zadowolona jestem. Ale to z banerka. Cała reszta mnie jeszcze nie satysfakcjonuje i czekam na wenę.
OdpowiedzUsuńChwościki z igieł super. Nie widziałam nigdzie takich wcześniej. Ciekawe jakby przy zasłonach wyglądały...
Buziaki. Pamiętasz o mnie? ;)
Ja na wenę czekałam ponad pół roku:-) Aniu, och, gdybym chciała opusać wszystkue rzeczy, których rzekomo nie należy robić blogerkom to zabrakło by mi życia ha ha. Pamiętam, wiem, paskuda ze mnie, ale już już lada moment:/)
UsuńSpoko. Bardziej mi nawet chodziło o to, czy widziałaś mojego maila z pewnym zapytaniem ;)
UsuńI w sumie to ja bym chętnie przeczytała, czego to nie należy robić. Aż jestem ciekawa jak bardzo "zła" ze mnie blogerka :D
Następny fajny post płynący z głębi Ciebie! Jesteś sobą a to procentuje.
OdpowiedzUsuńBanerek fajny, taki babski, bo z kwiatami. Ja jeszcze muszę nad swoim pomyśleć, to co jest obecnie u mnie na blogu, to wersja tymczasowa...
Babski to bardzo dobre słowo, taki był zamysł w sumie. Dorotko, dziękuję za dobre słowo, wiesz, wychodzę z założenia, że bycie sobą zawsze popłaca, nie wzzyscy przecież muszą mnie lubić ale ja muszę codxiennie spojrzeć w lustro i nie musieć się wstydzić, że znów coś maściemniałam :-) buziaki!
UsuńUmiesz odważnie i dobitnie, ale i bez obrażania kogoś personalnie opisać zjawiska występujące w blogosferze. Sama założyłam dość niedawno konto na IG i zachodzę w głowę skąd moje koleżanki mają tyle polubień. W kompleksy można popaść. A potem należy zajrzeć na te konta i wszystko staje się jasne.
OdpowiedzUsuńTo ja Ci mówię nie popadaj w kompleksy tylko kup sobie na allegro pakiet lajków:-) dosłownie za grosze:-) a w owijać w bawełnę to ha już czasu nie mam-za stara jestem na takie numery ha ha :-) uściski!!
UsuńSuper pomysł ! Z chęcią do Ciebie zaglądam, bo jest własnie inaczej..i to mnie przyciąga:) Nie zawsze zostawiam komentarz ale zawsze zaglądam i cieszę się że jest takie miejsce...
OdpowiedzUsuńPowodzenia we wszystkim co robisz i trzymam kciuki:)
Pozdrawiam ciepło i serdecznie:)
A nowy banerek piękny jest:)
UsuńHej, baner fajny, aczkolwiek zatkało mnie-pomyślałam, ze złapałam jakiegoś wirucha i przekierowuje mnie na inna stronę.... ufff... odetchnęłam.
UsuńJa w tym wszystkim to jakiś mamut jestem - nie mam FB, instagrama i całej reszty.
Obserwacja z poziomu bloga w zupełności mi wystarcza. A tak na marginesie - skąd ludzie znajdują czas na te wszystkie "pierdoły"???? Czyżby w pracy?????
Agatko, bardzo Ci dziękuję! Twoje słowa to dla mnie wielki komplement i kopniak do dalszej "pracy". Uściski!!!
UsuńKasiu, to musiała by być super praca:-) mi się wydaje, że to raczej taki przywilej tych, co do pracy nie chadzają. Bo to chyba też już niemodne jest, takie pracowanie. Komu by się chciało? Naiwniakom jakimś chyba hi hi hi Dziękuję za miłe słowa! Miód na serducho!
UsuńHa, jak zawsze z przekąsem. ;)
OdpowiedzUsuńBanerek mi się podoba i dobrze, że nazwę ma tę samą, wtedy takie jakieś rozdwojenie jaźni było, ale już oswojone! Łapacz też bardzo fajny i jaki praktyczny. ;)
Oj, tak już mam:-) a z tym rozdwojeniem jaźni to masz absolutną rację! Sama bym lepiej tego nie ujęła. Pozdrowionka!!
Usuńależ Ty masz wiedzeę o blogowaniu i blogerkach, ja się w nigdy w to nie zagłębiałam i dlatego większość o czym piszesz to dla mnie nowość...co do banerka to masz syna zdolniachę....
OdpowiedzUsuńJowitko uwierz mi, to na razie tylko rombek tego, co wiem, być może kuedyś opowiem więcej, bobyo niezła historyjka jest. Dość grząska niestety. Bużka:-)
UsuńOj łapacz smogu uto teraz w wielu miejscach by się przydał , niestety.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
U mnie bardzo się prxydaje. Nie wiem tylko czy działa:-)
UsuńTwój łapacz smogu jest świetny;) Tym bardziej mi się podoba, że to igiełki sosnowe;)
OdpowiedzUsuńHa ha, no tak! Bardzo sosnowe:-)
UsuńWitaj Madziu...wydaje mi się, że pisanie bloga i jego charakter to sprawa indywidualna i jak Ktoś chce zarabiać to Jego wola...miałam kilka takich blogów, gdzie czytało mi się wyśmienicie dopóki nie zaczęły zarabiać i co ja zrobiłam? po prostu odpuściłam sobie...ale i nie negowałam, ani nie współczułam...chciały , mają i nic mi do tego...co do pomysłu Twojego bloga, brawo za inspirację i pomysł na siebie...będzie Tobie ciężko, bo większość znajduje swoje pomysły na Pintereście i trudno to przeskoczyć...a najbardziej mnie śmieszy zapis na blogach typu "mój własny pomysł", gdzie już tysiące ludzi to sprawdziło, może inaczej to zatytułowało...ale ja się przecież nie znam, więc co mi tam, uśmiecham się i idę dalej...
OdpowiedzUsuńBuziaki i powodzenia Aga z Różanej
Aga, wiesz, mam dokładnie tak samo. I nawet nie chodzi o negowanie samego zarabiania na blogu, bo to nie jest nic złego, chodzi tylko o kulisy, które dane mi było poznać i które bardzo mnie zesmaczyły. Również wiele bligów piżegnałam i poszłam sobie dalej swoją ścieżką, na własnych zasadach, także w kwestii wsółpracy. I to było bardzo dobre posunięcie, wszak mamy wolną wolę i rozum :-) pozdrawiam Cię gorąco!!
UsuńDzięki Edytko:-)
OdpowiedzUsuńŚliczne logo! Podoba mi się :) Masz zdolnego syna!
OdpowiedzUsuńMam pewien problem z Twoimi ironicznymi postami... Z jednej strony zwracasz uwagę na ważne kwestie, często niewygodne, nie boisz się napisać, co myślisz i promujesz kapitalną rzecz: bycie w zgodzie ze sobą, nie robienie czegoś na siłę, dla "fejmu" czy kasy. Ale z drugiej strony... Często to takie... generalizacje... krzywdzące dla części osób, które przy swojej dużej pracy są w zgodzie ze sobą, nie są sprzedajne... Czasem po prostu jakby to było zbyt ogólne, a przez to "wszystko co złe" dotyka... wszystkich. A przynajmniej znaczną większość. I mam z tym problem, bo ja tego tak nie widzę... Nie wiem, może naiwna jestem, ale tak mi jakoś... dziwnie wtedy.
Cóż mogę powiedzieć? Myślę, że osoby, które robią to, co robią pozostając w zgodzie ze sobą i nie działają tylko i wyłącznie pod publikę w żaden sposób nie poczują się dotknięte tym tekstem, bo jak mogłyby się poczuć skoro nie do nich jest kierowany ani o nich pisany? niestety palcem wskazywać nie mam zamiaru:-) cieszę się ogromnie, że podoba Ci się logo! Uściski!!
UsuńMasz rację :)
UsuńA tam "niestety" - zdrowo dla Ciebie i dla nas też ;)
Pozdrawiam ciepło!
Z wielką przyjemnością przeczytałam Twój post - ile w nim prawdy (jak widzę mamy ze sobą wiele wspólnego - poglądowo).
OdpowiedzUsuńA łapacz smogu - czemu nie.
Pozdrawiam baaardzo serdecznie:)
Czy to kupuję?
OdpowiedzUsuńW całości! już od dawna :)
Banerek super ale łapach smogu jeszcze lepszy, też sobie zrobię (a co!) bo mi do tego smogu też niestety blisko.
Nowy banerek extra, a łapacz smogu rewelacyjny:) Też lubię zmiany. Zmieniałam już tytuły bloga, adresy, banerki i nie mówię, że to już koniec. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitaj Madziu, banerek przyjazny zdecydowanie,a i chwosty z igieł świetny pomysł. Pozdrawiam serdecznie Ania
OdpowiedzUsuń