Peaches, crumble and a perfect pan
Ciężkie czasy nadchodzą. Dni coraz krótsze, pochmurne, deszczowe. Zimno, deszczowo.
Tylko patrzeć jak śnieg spadnie (u nas właściwie już spadł).
Wszystko to nieuchronnie prowadzi do zwiększonego zapotrzebowania na łakocie:
takie ciepłe, dopiero co z piekarnika wyciągnięte.
I można się zarzekać i pilnować, ale jak długo pytam??
Z doświadczenia wiem, że im bardziej człowiek sobie odmawia,
tym większe potem chwile słabości.
I wyrzuty sumienia (tego gastrycznego).
A tego nie chcemy, prawda??
Ale taki deser składający się w 90% z owoców powodem do wyrzutów sumienia nie jest.
Co do tego jest zgodność??
Weźmy taką brzoskwinię, nazywaną królową owoców.
Przecież to prawdziwa bomba witaminowa!!
(A, B1, B2, B3, B6, C, PP, do tego magnez, fosfor, żelazo, bor, potas,
kwas foliowy, wapń, niacytyna).
Dodajmy do tego kruszonkę, taką najzwyklejszą w świecie (mąka, cukier puder, masło)
albo taką odrobinę podkręconą (z musli, orzechami, płatkami owsianymi).
Zapieczmy w piekarniku przez 15-20 minut.
Gorący, chrupiący, słodki i zdrowy deser gotowy!
Muszę przyznać, że ta wariacja na temat crumble baaaardzo mi odpowiada.
Generalnie owoce pod kruszonką to jeden z moich ulubionych deserów,
szczególnie właśnie w okresie jesienno-zimowym.
Gdybym dysponowała nieograniczoną przestrzenią w zamrażalniku
pewnie miałabym zamrożone gotowe porcje przeróżnych owoców,
które potem wystarczyłoby tylko wysypać do formy, posypać kruszonką i zapiec.
Pychota!!
Na koniec mam jeszcze ogłoszenie parafialne: re-odkrycie moje w postaci żeliwnej patelni!
Od jakiegoś czasu intensywnie poszukiwaliśmy takiej, której po jakimś czasie
nie trzeba będzie wyrzucić, bo nie będzie się już do niczego nadawać.
Nasze babcie nie używały teflonów, pseudo teflonów i innych wynalazków,
tylko solidnych, ciężkich, żeliwnych patelni.
Wracam więc do źródeł :-)
I Wam oczywiście też polecam!
Gorąco Was pozdrawiam i życzę udanego tygodnia.
A jeśli macie troszkę słonka u siebie to podsyłajcie. Śmiało!!
Na wymianę mam śnieg, ciemne chmury i ziąb.
No, ewentualnie ciepłą brzoskwinię z kruszonką :-)
Do następnego!
XOXO
Pomysł na podwieczorek zabieram i dzisiaj robię. też chodzę i szukam czegoś słodkiego, a to jest akurat dla mnie.
OdpowiedzUsuńEhhh, wyobraź sobie, że u nas jest wciąż ta żeliwna patelnia babci! Jest po prostu nieśmiertelna! A Twoja propozycja na deser bardzo mi się podoba:))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMniam, wygląda pysznie, a co dla mnie najważniejsze: łatwe. Spróbuję zatem :) Dzięki, miłego jesiennego dzionka ;)!
OdpowiedzUsuńDeser wyśmienity, podsunę przyjaciółce , patelnię mam - stara jak świat a służy pozdrawiam Dusia [ jak moje pytanie Madziu ?]
OdpowiedzUsuńTakie deserki są najlepsze:))
OdpowiedzUsuńZapach owocu i maślany aromat kruszonki doszedł aż do mnie :-) A po patelnię to muszę udać się do jakiegoś Cygana. Tylko czy oni jeszcze to robią?
OdpowiedzUsuńFajny dobry deserek, muszę tak spróbować z gruszką lub jabłkiem :))
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Madziu
Ale pychotka. Uwielbiam desery, szcególnie ostatnio. To chyba za sprawą jesieni. Jak się zrobi juz chłodniej apetyt mój się zwiększa zarówno na słodkości jak i inne smakołyki:-)
OdpowiedzUsuńBardzo smakowicie wyglądające brzoskwinki;)
OdpowiedzUsuńOj i ja tak myślę, że trzeba się w zimne dni ratować czymś słodkim i ciepłym :-)
OdpowiedzUsuńi tak też będę robić ....
brzoskwinie mam zamrożone ....
U mnie dziś słonko .... wysyłam Ci parę kilo
I proszę, szybkie, proste i wygląda bardzo smakowicie! Na pewno spróbuję, tym bardziej że nigdy nie próbowałam takiej zapiekanej brzoskwini. A i witamin nigdy za wiele, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z mroźnej krainy ;)
ale sprytne! to chyba też mój ulubiony deser. jabłka z kruszonką mogłabym jeść codziennie.
OdpowiedzUsuńMadziu zaadoptuj mnie! Ty masz takie pyszności, że mnie skręca...
OdpowiedzUsuńJa w porze jesienno zimowej tez częściej sięgam po słodkie. Kupne jem bardzo rzadko, więc piekarnik jesienią i zimą u mnie chodzi bardzo często. Tez uwielbiam owoce pod kruszonka. I wiesz Madziu, chyba jutro zrobię na deser. Przepyszne zdjęcia. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńMadziu nie jadłam jeszcze takich pyszności :), a szkoda bo wyglądają bardzo apetycznie...ślinka cieknie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
Ale zapachniało 90% owoców mówisz? to grzech nie jeść ale bez lodów i bitej to też nie to samo :-(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ojej już czuję aromat tego deseru! Coś wspaniałego, taka pieczona brzoskwinia musi rozpuszczać się w ustach... mniam!
OdpowiedzUsuńOj pysznie wygląda zdrowe łakocie:) Madziu z tą patelnią masz rację... nie zliczę ilu już się pozbyłam, rzekomo super miały się spisać teflonowe,ceramiczne cuda i rozejrzę się za żeliwną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Ania
Wygląda mniam! Czuję nawet jak pachnie! Podoba mi się pomysł! Przypomniałaś mi jak robiłam w tarteletkach podobne pychotki, oj zrobię chyba bo to tak mało pracy a efekt wow prawda! Wpadniesz do mnie na candy urodzinowe? Zapraszam! Dora
OdpowiedzUsuńSłonka nie podeślę, bo i u mnie go nie ma, ale mogę podesłać uśmiech na miły dzień ;))
OdpowiedzUsuńCrumble bardzo lubię , pod każdą postacią, tzn i z różnych owoców i z różną kruszonką, wszystkie pycha. Twój pomysł na brzoskwinie w połówkach jest super, nigdy tak nie robiłam, zawsze dawałam rozdrobnione owoce. Na pewno wykorzystam ten patent :)))
Pozdrawiam , Agness:)
Świetny pomysł, jabłka zapiekane czy w cieście zna każdy, ale zapiekane brzoskwinie to ciekawy pomysł. Przepis wart zapamiętania w wersji z jabłkiem także :)
OdpowiedzUsuńCo do patelni - to masz rację, miałam tytanową, bardzo drogą, i okazała się po 2 latach do niczego. Pieniądze wyrzucone w błoto. Teflonowe są słabe, bo się rysują, a porysowane są podobno niezdrowe, bo coś się z nich wydziela. Teraz testuję ceramiczną i jak dotąd bardzo ją sobie chwalę. Jej cena była normalna, a to też ważne. Moi rodzice mają żeliwną, ale używają różnych, bo mają kilka. Żeliwna jest fajna, bo można ją wrzucić do piekarnika, też zastanawiałam się nad taką patelnią.
OdpowiedzUsuńPrzepis zabieram, bo 90% owoców przekonuje mnie w 100%! Dzięki, że się podzieliłaś!
OdpowiedzUsuńWysyłam bezzwrotnie (bo śniegu, ciemnych chmur i całej reszty w zamian nie chcę ;)) mnóstwo dobrej energii i humoru!
Chyba się skuszę. Wygląda zachęcająco:)
OdpowiedzUsuńA słoneczka i u nas brakuje więc nie mam co Ci podesłać:)
Pozdrawiam.
pysznie wyglada...u nas też dzis się ochłodziło, więc takie ciepłe desery mile widziane...
OdpowiedzUsuńteż sobie kupię taką :))) super przepis :)
OdpowiedzUsuń