Czego nie wyniosłam z domu. Makramowa torba {DIY}
Być może jestem osobą przekorną. Chociaż raczej wolę określenie: krytycznie myślącą. Jak przystało na zodiakalnego byka upór (przez niektórych mylnie nazywany upartością) to moja cecha flagowa, choć teraz już niekoniecznie, gdyż, jak mi się wydaje, wykonałam solidną dawkę pracy nad moim charakterem i teraz potrafię już odpuścić. Przynajmniej z pozoru, bo jeśli na czymś mi naprawdę zależy, będę starować zza kulis aż sprawy pójdą w pożądanym przeze mnie kierunku. W tym z kolei pomaga mi kolejna bycza cecha: cierpliwość. Mam jej tyle, że spokojnie mogłabym obdarzyć kilkadziesiąt raptusów i wciąż by mi jej nie brakło.
To powiedziawszy (w końcu głośno i publicznie) dochodzę do wniosku, że być może to właśnie moje cechy charakteru przyczyniły się do tego, że więcej z domu nie wyniosłam niż wyniosłam. To dziwne, ale już w bardzo młodym wieku miałam jakieś takie wewnętrzne przekonanie, że nie trzeba pewnych rzeczy robić tylko dlatego, że inni tak robią, i że można inaczej, po swojemu. A ponieważ raczej nie należałam do osobników szczególnie buntujących się, to bagaż tych wszystkich rzeczy, których sensu nie widziałam wysypał się z walizy, niczym zawartość puszki Pandory.
A oto randomowa lista pt "Czego z domu nie wyniosłam":
- ubrania "do kościoła" i "od święta"
Strojenie się na niedzielę i od święta jest dla mnie totalną abstrakcją. Ubranie, wiadomo, ma być czyste i schludne, dopasowane do okoliczności i sytuacji, ale wyodrębnianie specjalnych zestawów kościołowych nie znajdzie u mnie zrozumienia. Nienawidzę kupować ubrań z przeznaczeniem tylko na konkretną okazję (np. czyjś ślub). Nie znajdziecie też u mnie w szafie żadnych kostiumików, komplecików i garsonek. Moje dziecko nigdy nie miało spodni "na kant", białej koszuli z krótkim rękawkiem i pseudo-garniturowej kamizeleczki.
- zostaw to, to "na potem", "na święta", na kiedyś tam
Ale na pewno nie na dziś. Chowanie, odkładanie, przechowywanie, czekanie na jakieś specjalne okazje. Życie jest specjalną okazją! Każdy dzień jest specjalną okazją! Rozumiem, jest głeboka komuna, ale skoro juz udało się zdobyć ten papier toaletowy, to podcierajmy nim tyłek teraz, a nie w święto. Skoro już jest ta czekolada, to zjedzmy ją, a nie przechowujmy w zamykanej na kluczyk szafce, na chwilę bardziej godną zjedzenia kosteczki czy dwóch niż chwila obecna. Co mi po czekoladzie skoro nie mogę jej zjeść!
- mycie okien
Dlaczego okna należy umyć przed świętami? Czy święta nie odbędą sie jeżeli okna nie zostana umyte? Sprawdziłam wielokrotnie, czy to Wielkanoc, czy to Boże Narodzenie, bez mycia okien mają ten sam wymiar. A może nawet i wiekszy, bo człowiek nie jest urobiony po pachy. Moje założenie jest proste: myję okna gdy są brudne i gdy mam czas i ochotę na ich umycie. Koniec kropka.
- bo co ludzie powiedzą?
A co do jasnej cholery mnie interesuje co ludzie powiedzą? Jeśli mają z czymś problem, to jest to tylko i wyłącznie ich problem. Spędzać życie zastanawiając się nad cudzą opinią? Nie, dziękuję.
- bo tak wypada
Wypada nie krzywdzić innych i nie postępować wbrew sobie. I to w zupełności wystarczy dla spokojności sumienia. Bo uczciwym trzeba być, nie tylko wobec innych, ale także wobec siebie.
- kryształy
Mam awersję do zbierania kurzołapów, tudzież do degradowania przedmiotów użytkowych do roli kurzołapów właśnie. Nienawidziłam cosobotniego odkurzania przerośniętej kolekcji kryształowych kieliszków, dzbanków, wazonów, cukiernic. W moim domu 95% rzeczy jest użytkowa. Nie od święta, nie od wielkiego dzwonu, ale wtedy gdy jest potrzeba. Nie mam obrusów na specjalne okazje, nie mam wyszukanego zestawu obiadowego ani sreber.
- nie, bo nie
Czy ja w ogóle muszę to rozwijać? Jeśli czegoś mi zabraniasz, to podaj argument. Przekonaj, wytłumacz.
- za mamusię, za tatusia
Wciskanie jedzenia dziecku, które akurat nie ma na to ochoty. Ileż ja walk stoczyłam o to z moją mamą, która oczywiście miała inny pogląd w tej sprawie. Mój instynkt (choć byłam bardzo młodą mamą) podpowiadał mi jednak, że karmienie dziecka "na śpiku" do niczego dobrego nie prowadzi. Zgłodnieje to zje. I zupa wcale nie musi być zabielana śmietaną. Biedne moje dzicko wychowane na jogurcie naturalnym: 185 cm i 85 kg żywej wagi.
- pod kloszem
Chowanie pod kloszem chyba zawsze przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Wiem to z autopsji. To jest krzywda dla dziecka. Pomimo, że byłam/jestem matka kwoką starałam się dawać możliwie jak najwięcej luzu swojemu dziecku, nie negować jego dziecięcych czy młodzieńczych wyborów i nie zabraniać poznawania życia organoleptycznie i zdobywania wiedzy empirycznie.
A tak na marginesie to machnęłam sobie shopperkę metodą makramową. Spodobało mi się! Robi się to mega szybko i nawet fajnie wygląda! Polecam Wam zrobienie sobie takiego przydatnego gadżetu, ale jeśli to miałaby być Wasza pierwsza przygoda z zaplataniem węzłów makramowych (choć akurat ten, który ja używam jest najłatwiejszy) to lepiej sobie poćwiczyć i zrobić jakąś prostą makramę, np TAKĄ.
W euforii próbowałam nawet zrealizować tutorial, ale w połowie drogi jakoś mi przeszło (chyba już jestem za stara na takie zabawy), więc mam tylko skróconą wersję:
Jak widzicie wykorzystałam element nieużywanej już przez mnie torby i zrobiłam z tego rączkę. Do tego potrzebne będzie 20 kawałeczków sznurka bawełnianego o długości minimum 2 m (zależy jaką długą chcecie torbę, moja ma ok 35 cm). Z jednej strony rączki zaplatacie 10 sznurków i z drugiej robicie to samo. Potem łączycie dwie strony, zaplatacie do końca, zbieracie wszystko razem i związujecie mocno kawałkiem sznurka, odwracacie na prawą stronę i gotowe.
Siatka rodem z PRL-u gotowa do lansowania się po Warszaffce.
(Jeśli wpiszecie w Pinterest lub Google hasło "easy macrame bag tutorial" to na pewno znajdziecie coś fajnego)
Pozdrawia Was kobieta pracująca, ale nie-matka-Polka (to kolejna rzecz, której nie wyniosłam z domu). Dopiszecie coś do tej listy?
XOXO
Fajna z Ciebie Babka, zgadzam sie z Toba w wiekszosci, swietna ta torba, pozdrawiam i zycze udanego weekendu:)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :-) Buziaki!!!
UsuńRzeczy od święta czy na święta to nie dla mnie. Podpisuję się właściwie pod większością Twoich stwierdzeń.
OdpowiedzUsuńTorba bardzo stylowa, przypominają mi się stare czasy.
Muszę przyznać, że zainspirowałaś mnie do przygotowania salsy, czemu wyraz dałam w jednym z ostatnich moich postów.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
Torba zdecydowanie jest sentymentalna. Zaraz zajrzę do Ciebie zobaczysz twoje pysznoći. Miło mi, że udało mi się Ciebie zainspirować! To wielki komplement1 Pozdrowienia cieplutkie!
UsuńŚwietnie to wygląda!
OdpowiedzUsuńPS. Ja też mogłabym stworzyć swoją listę, czego nie wyniosłam z domu... Na pewno przekonania, że do kościoła trzeba chodzić zawsze w niedzielę i święto, bo "tak wypada" (a mówił to tata zostający w domu do mnie i siostry - jego podobno głowa bolała, więc dlatego nie szedł, ale przy komputerze siedział), a do tego w dżinsach nigdy w życiu, a w garsonce właśnie (a mówił to 17-latce!!!).
Chyba też powinnam to dopisać do listy :-( Pozdrawiam cieplutko!
Usuńuwielbiam Twoje podejście do zycia i zgadzam sie z Tobą , a co do "ubrania "do kościoła" i "od święta" to przypomniała mi się koleżanka , której mam / rodzice kupowali własnie n niedzielę rzeczy i zabraniali chodzić w tygodniu , jezeli mogę zrozumieć odnośnie dziecka takie postepowanie , to nie moge do dziś zrozumieć i koleżaki i podejścia jej rodziców do dorosłej kobiety , której zabraniali (sic) chcodzić w rzeczach na niedziele-do pracy ,ale to chyba wynika z wychowania i pochodzenia (wieś) , nie obrazając nikogo , bo ta zawsze na codzień i od święta ...
OdpowiedzUsuńTorba superancka chyba sobie machnę taką ,choć mam kremowa :D ,a może z 5- 7 mio letnią , dostałam w prezencie przy zakupie napoju słodowego w Czechach :D
niosąc ta siatke , zwawsze wszyscy sie gapili i gapią na mnie a w skllepie Pani mówi ,że za czasóe prl miała taką :D ja ją uwielbiam :d
UsuńTeż tak myślę, że takie podejście to sprawy może mieć coś wspólnego z tym, gdzie człowiek dorastał. Ja właśnie wychowywałam się na wsi i tak właśnie byo, nie wiem jak to było w tamtych czasach w mieście. I czy dalje tak jest? A torbę musisz sobie koniecznie machnąć! Buziaki!
Usuńw mieście jak dzieckaki latały , też tak było jako już nastolatki chodiłyśmy nie zaleznie od dnia ,a ta koleżnka i tak miała wydzielone ubrania , a teraz to juz w ogóle nie ma to na niedziele ,a to na codzień ;)
UsuńKolor butów i siatki mega:)))
OdpowiedzUsuńMatka Polka z Mamelkowa;)
Ps. Dużo tych wspomnianych rzeczy wyniosłam z domu i dobrze mi z tym. A te, które mi nie pasują to zmieniam i tyle:)))
Najpierw była siatka, potem dobrałam buty, hi hi hi . Ja to chyba jakiś dziwoląg jestem, bo prawie wszystko robię inaczej niż w domu rodzinnym. Jakoś tak wyszło. Nwet nie umiem zrobić tak dobrych ogórków kiszonych jak moja mama, wrrrr.... Buziaki!
UsuńNo patrz, a ja nadal swojej nie zrobiłam!
OdpowiedzUsuńTwoja makramowa siateczka jest super extra fantastyczna!!!!!
A tą cierpliwością to mogłabyś mnie obdarować,bo moja ostatnio jest na wyczerpaniu :(
Buziaczki!!! :)
Dzięki! Pochwała z ust makramowej mistrzyni jest wyjątkowo cenna! Buziaki!
Usuńzgadzam się z każdym punktem oprócz jednego - osobiście nie widzę nic złego w posiadaniu jakiegoś pięknego, ''specjalnego'' zestawu sztućców czy zastawy na wyjątkowe okazje. To podkreśla dla mnie rangę spotkania ;) Co nie znaczy, że na co dzień mam jeść ze starych, wymarnowanych talerzy :P
OdpowiedzUsuńHej! Ja oczywiście też nic złego nie widzę w posiadaniu odświętnej zastawy, nie mam jej ze względów praktycznych (brak miejsca na przechowywanie-w mojej "serwantce" mieszkają książki cha cha), ale te, które używam no codzień są bardzo ładne :-)
Usuńbardzo mi się spodobało twoje podejście, nie cierpię jak ktoś mi mówi nie bo nie...
OdpowiedzUsuńCzytając ten wpis i listę pt "Czego z domu nie wyniosłam" podpisuję się pod większością pozycji z niej. Uwielbiam te "stroje do kościoła" lub "na święta" albo przedświąteczne "mycie okien". Przypomina mi się wtenczas dzieciństwo, mama i babcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymaj się ciepło.
Magda...
OdpowiedzUsuńNadrabiam ogromne zaległości... Piątek. Wieczór. Drink z limonką. Blogi.
Wpadam więc do Ciebie.
Od razu poproszę Cię o użyczenie wszelkiego nadmiaru cierpliwości. U mnie deficyty.
Makramy... to jest nawet i opcja, pod warunkiem powyższego. Póki co, u mnie deficyty.
Oczywiście podpisuję się pod Twoimi podpunktami. Wiadomo. Z tym ostatnim mam jeszcze maleńki problem, bo nie zauważam na czas, że dzieci urosły. Nasze. Ale uczę się zaciskać zęby i przekonać się potem, że nic się nie stało. Skakało, upadło, popłakało, ale minęło. I przeżyłam. Tak, bo tak. :)
Droga Magdo, jakbym czytała moje przemyślenia z młodości. Aż dziw, że tak mocno się z tym utożsamiam. Dla mnie też, każda rzecz która nie ma głębokiego logicznego uzasadnienia jest do złamania. I dokładnie kierowałam się tym co Ty. Do czasu... hihihi.... Na starsze lata cos tam się pozmieniało, ale to mój wybór.. Dokładnie to podejście do kryształów. Zakochałam się w tym ciętym grubym szkle w jego "nowocześniejszym" wydaniu. Nadal nie cierpię tych starych kryształów z wycinanymi wszędzie kwiatkami, ale kocham wszystkie geometryczne spore wypukłości. Uwielbiam grubość i mienienie się światła poprzez kryształ - chyba po prostu jak sroka... Przeszukuję targi staroci i sklepy z ciuchami używanym w poszukiwaniu takich cudów.
OdpowiedzUsuńŚciskam i pozdrawiam
Ja na szczęście też kilka rzeczy zostawiłam. Nienawidziłam tego za mamusią i za tatusia.
OdpowiedzUsuńI nie myję okien i na szczęście nie interesi mnie co ludzie powiedzą.