Cała jestem hygge czyli scones po polsku {przepis}
Gdy w zesżłym sezonie na salony wjachało hygge byłam pewna, że to chwilowa moda. Wszyscy się zachłysną, myślałam sobie, potem wszystkim się uleje, pojawi się coś nowego, i hygge pójdzie w niepamięć.
Och, jak bardzo się myliłam! Okazało się, że hygge nie tylko nie poszło w niepamięć, ale wciąż ma się dobrze i wciąż jest chodliwym nośnikiem w niektórych kręgach. Piszę w niektórych, bo np ludziska u mnie w pracy nadal żyją w błogiej nieświadomości, że takie coś w ogóle istnieje, i muszę Wam powiedzieć, wszyscy mają się rewelacyjnie dobrze i wygladają na całkiem szczęśliwych, pomimo tej znaczącej ułomności.
Och, jak bardzo się myliłam! Okazało się, że hygge nie tylko nie poszło w niepamięć, ale wciąż ma się dobrze i wciąż jest chodliwym nośnikiem w niektórych kręgach. Piszę w niektórych, bo np ludziska u mnie w pracy nadal żyją w błogiej nieświadomości, że takie coś w ogóle istnieje, i muszę Wam powiedzieć, wszyscy mają się rewelacyjnie dobrze i wygladają na całkiem szczęśliwych, pomimo tej znaczącej ułomności.
No ale trudno, nie ma rady, muszę wszystko odszczekać. Hygge ma się świetnie, rodzime aspirujące blogerki postanowiły nawet budować swoje kariery na tym importowanym komercyjnym szczęściu, czyli wychodzi na to, że najzwyczajnie w świecie się myliłam. Cóż, zdarza się. Taki lajf, ważne, by umieć przyznać się do błędu, prawda?
Zresztą, mówi się, że człowiek inteligentny nie ma problemów z przyznaniem mniej mojszej racji. Mówi się też, że inteligencja to przede wszystkim umiejętność adaptacji do nowych warunków. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak, w związku z powyższym, umiejętnie wmiksować się w hygge szaleństwo. I oczywiście zrobię to w typowym dla siebie stylu.
Otóż kochane moje Czytelniczki, wpadłam na pomysł, że moje cotygodniowe wypieki będę od tej pory bardzo hygge. Nie dziwcie się proszę, nie bulwersujcie, nie mówcie, ze jak to? wypieki? wypieki nie mogą być hygge! Jak to nie mogą? Skoro jest kocyk w klimacie hygge, jest fotel w stylu hygge, świeczki, kubek herbaty, ciepłe skarpety, to mogą być i ciasteczka. A nawet kaszanka, jeśli tak mi się zechce. W końcu hygge kaszanka jest takim samym bezsensem jak hygge kocyk.
W sumie, gdy się tak przyjrzeć, to moja kuchnia jest bardzo hygge. A jeśli tak spojrzeć ponad 9 lat wstecz, kiedy o stylu scandi nikt jeszcze nie słyszał (a o polskim hygge nie śnili nawet najwięksi wizjonerzy) to dochodzę do zuchwałego wniosku, że byłam pionierką. Niesamowita sprawa!
Ponad 9 lat temu (jak ten czas leci) wymyśliłam sobie białą kuchnię (so very scandi!), podczas gdy wszyscy wokół robili kuchnie w kolorze drewna (tak! w kolorze! nie z drewna!) i pukali się w czoło, że niby co ja robię! Umyśliłam też sobie drewniane blaty, podczas gdy prym wiodły raczej postforming i jakieś inne cuda wianki, a cena tych dębowych blatów podwoiła koszt całej kuchni. Jedyne, co może nie bardzo jest hygge, to hartowane szkło zamiast płytek na ścianie? No i może ten nowczesny w formie okap? Who cares, anyway?
Poza tym, mówię Wam, to jest hygge kuchnia. Z hygge wyspą, na kórej mogę sobie bezwstydnie wałkować ciasto na tartę, ciasteczka, pierożki i co mi tam jeszcze do głowy wpadnie. I gdy tak zgaszę wszystkie światła i zostawię tylko to ciepłe światło lampy oświetlającej blat, a z piekarnika rozchodzi się zapach czegoś pysznego, to jest tak zajebiście hygge, że już bardziej się nie da!
Otóż kochane moje Czytelniczki, wpadłam na pomysł, że moje cotygodniowe wypieki będę od tej pory bardzo hygge. Nie dziwcie się proszę, nie bulwersujcie, nie mówcie, ze jak to? wypieki? wypieki nie mogą być hygge! Jak to nie mogą? Skoro jest kocyk w klimacie hygge, jest fotel w stylu hygge, świeczki, kubek herbaty, ciepłe skarpety, to mogą być i ciasteczka. A nawet kaszanka, jeśli tak mi się zechce. W końcu hygge kaszanka jest takim samym bezsensem jak hygge kocyk.
W sumie, gdy się tak przyjrzeć, to moja kuchnia jest bardzo hygge. A jeśli tak spojrzeć ponad 9 lat wstecz, kiedy o stylu scandi nikt jeszcze nie słyszał (a o polskim hygge nie śnili nawet najwięksi wizjonerzy) to dochodzę do zuchwałego wniosku, że byłam pionierką. Niesamowita sprawa!
Ponad 9 lat temu (jak ten czas leci) wymyśliłam sobie białą kuchnię (so very scandi!), podczas gdy wszyscy wokół robili kuchnie w kolorze drewna (tak! w kolorze! nie z drewna!) i pukali się w czoło, że niby co ja robię! Umyśliłam też sobie drewniane blaty, podczas gdy prym wiodły raczej postforming i jakieś inne cuda wianki, a cena tych dębowych blatów podwoiła koszt całej kuchni. Jedyne, co może nie bardzo jest hygge, to hartowane szkło zamiast płytek na ścianie? No i może ten nowczesny w formie okap? Who cares, anyway?
Poza tym, mówię Wam, to jest hygge kuchnia. Z hygge wyspą, na kórej mogę sobie bezwstydnie wałkować ciasto na tartę, ciasteczka, pierożki i co mi tam jeszcze do głowy wpadnie. I gdy tak zgaszę wszystkie światła i zostawię tylko to ciepłe światło lampy oświetlającej blat, a z piekarnika rozchodzi się zapach czegoś pysznego, to jest tak zajebiście hygge, że już bardziej się nie da!
A brutalna prawda jest taka, że przegrałam wyścig z jesiennym Słonkiem. Słońce jesienne jakie jest, każdy widzi. Jesli w ogóle jest, to krótko. I choć okna (a właściwie drzwi) kuchenne wychodzą na zachód, to ostatnimi czasy po prostu nie zdążam złapać w obiektyw tych ostatnich, najlepszych promieni. Jeśli zbyt późno zabiorę się za pieczenie lub jeśli zbyt późno zdecyduję, że jednak może chciałabym zrobić kilka zdjęć, to pozostaje mi sztuczne oświetlenie z mojej hygge lampy nad moją hygge wyspą w mojej hygge kuchni.
A wtedy to już nie jest to samo. Nie łapię ostrości, widzę ciemność, ciemność widzę. No mówię wam, to ciepłe hygge światło w ogóle nie nadaje się do robienia zdjęć! W ostatnim akcie desperacji biegnę do pokoju pierworodnego, który jest moim foto guru, i który akurat jest w domu. No dobra, to raptem kilka kroków, więc raczej nie biegnę tylko wydzieram się: Maks! Jakie dać ustawinienia, żeby wyszło dobrze przy sztucznym świetle??!! Co mam zrobić??!! Słyszę krótkie i zdecydowane: zrezygnuj.
Co? Zrezygnuj? Matce blogerce mówisz zrezygnuj? Ja Ci dam! Zapytaj tylko, co na kolację! To Ci powiem zrezygnuj dzisiaj z kolacji!
Ja nie mam zamiaru rezygnować. Zrobię te foty, choćby nie wiem co! Najwyżej dorobię jakąś chwytliwą ideologię do tych ciemnych zdjęć. O! Mam! Hygge! Taki półmrok jest bardzo klimatyczny. A klimatyczny półmrok jest hygge? No tak czy nie?
#pieczeniejesthygge
i w ramach tej oświeconej akcji mam dziś dla Was przepis na gęsie stópki, które tak bardzo spodobały się Wam na moim instagramie i na które obiecałam przepis. Zatem proszę bardzo:
Potrzebujesz:
kostkę twarogu półtłustego
pół kostki schłodzonego masła, pokrojonego w kostki
2 szklanki mąki pszennej
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka kardamonu (opcjonalnie)
kilka łyżek cukru (tylko do obtaczania)
Sypkie produkty miksuję przez chwilkę aby dobrze się wymieszały. Ciągle miksując dodaję stopniowo masło i ucieram przez kilka minut. Ucierając dodaję stopniowo twaróg. Miksuję wszystko przez kilka minut. Masę wyrabiam przez chwilkę, tak aby powstało gładkie ciasto. Formuję je w kulkę, zawijam w folię spożywczą i wkładam do lodówki na ok pół godziny. Zimne ciasto rozwałkowuję na podsypanym mąką blacie lub stolnicy, potrzebna jest grubość ok.4-5 mm. Z rozwałkowanego ciasta wycinam koła o średnicy ok 10 cm. Do płytkiej miseczki wsypuję cukier, obtaczam jedną stronę kółka, składam na pół (obtoczoną storną do środka), obtaczam jeszcze raz i ponownie składam (też obtoczoną cukrem stroną do środka). Gęsie stópki układam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia zachowując ok. 2 cm odległości. Piekę w temp. 200 st przez 15-18 min.
Gęsie stópki można jeść i na ciepło i na zimno, najlepiej z dodatkiem dobrej konfitury, dla dodania wyrazistości.
Moim skromnym zdaniem gęsie stópki idealnie nadają się na polską wersję angielskich scones'ów (choć, wedle mojej wiedzy, przepis pochodzi z Rosji, ale być może jest inaczej?). Z konfiturką i herbatką idealnie sprawdzają się w roli podwieczorka i można rzecz, całkiem zdrowego podwieczorka: mała ilość cukru, dużo nabiału.
A jak powszechnie wiadomo podwieczorki są.... tak! zgadłyście! podwieczorki są hygge! Szczególnie w szare, jesienne popołudnia. Amen :-)
A może macie inny pomysł na polskie scones'y? Czekam na info!!
Z hygge uściskami!!
XOXO
Już sobie zapisałam, że na zakupach muszę kupić twaróg :) Zachciało mi się tych ciasteczek, i to jak!
OdpowiedzUsuńRobi się je ekspresowo i na pewno Ci posmakują :-)
Usuńsmakowite
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :-)
UsuńŚwietny przepis :)
OdpowiedzUsuńPieczenie jest bardzo hygge.
A takie smakołyki do herbatki na ponure wieczory jak znalazł.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
No pewnie! Herbatka, ciepłe ciacho, hygge na całego :-) Wpadnę na pewno!
UsuńHygge czy nie hygge wygladają uroczo:-))) Ściskam
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że hygge, ha ha buziaki!!
UsuńWłasnie czytam książę o Hygge ;) bardzo przyjemnie, wewnętrznie uspokaja :) a przepis idealnie mi się przyda na weekend, dzięki :*
OdpowiedzUsuńPrzepis zdecydowanie polecam :-)
UsuńZanim doczytam do końca... "hygge kaszanka" i "hygge kocyk" ... no padłam w pracy na kolana ze śmiechu:)...:) cd komentarza nastąpi:)
OdpowiedzUsuńNie ma co się śmiać z tak poważnych spraw!
UsuńZa niecałe 3 tygodnie kończę czterdzieści lat i po Twoich słowach odkryłam moje własne hygge - chcę KA! Mama namawia mnie od dawna... wie, że to jedno z moich po amerykańskich marzeń. A ja ciągle znajduję wymówki, bo gdzie ja to postawię? I czy na pewno wykorzystam cały potencjał?
OdpowiedzUsuńA może doradzisz mi od czego - poza kolorem - mam zacząć wybór? :) Na jaką wersję się zdecydować? Taki KA must have by Magda?:) Dziękuję:)
No nareszcie dołączysz do grona! Najwyższa pora! Szczerze? Twoja wymówka jest słaba! Moja kuchnia jest naprawdę malutka, miejsca na blacie niewiele, ale na KA miejsce musiało się znależć. Ja swojego kupiłam przed 40-stką i pewnie dlatego poszłam w bezpoeczny biały d0-wszystkiego-pasujący. Nuda! Teraz brałabym czerwony! Albo soczystą zieleń. Albo złoty! Ech....bierz czerowny!!!!
UsuńMuszę spróbować upiec te pyszności. Bo jestem pewna, że takie właśnie są:). Uwielbiam Twoje zdjęcia :). U mnie na blogu przepis na mini pączki, szybkie i pyszne tylko troszkę bardziej kaloryczne niż Twoja propozycja. Uściski :).
OdpowiedzUsuńMiód na moje serce! bardzo Ci dziękuję!!
Usuń