Nastrojowy Innsbruck
W tym austriackim, przepięknie położonym mieście odbywa się jeden z najpiękniejszych,
moim zdaniem, jarmarków bożonarodzeniowych,
zwanych tutaj Weihnachtsmarkt lub Christkindlemarkt.
Dzisiejszy dzień, w wigilię prawosławnych świąt Bożego Narodzenia
(choć z pewnością nie ma to żadnego związku)
jest ostatnim dniem tego jarmarku.
Każde, nawet najmniejsze miasteczko co roku organizuje swój własny Weinachtsmarkt.
Tradycyjnie zaczyna się w pierwszą niedzielę adwentu;
w małych miejscowościach,takich jak nasze Oberammergau,
trwają one zazwyczaj jeden-dwa dni, w większych miastach aż do Wigilii.
Ten w Innsbrucku jest zatem wyjątkowo długi a miasto,
przystrojone tysiącem światełek wydaje się jeszcze bardziej bajkowe.
W tym roku zabrakło tylko śniegu.
Oczywiście, absolutnym obowiązkiem jest wypicie grzanego wina.
A najlepiej dwóch :-)
Zjedzenie tzw bratwurst'a czyli grillowanej kiełbaski w bułce
(przy czym należy pamiętać, ze niemiecka kiełbaska nijak się ma do polskich wędlin,
ale jak się nie ma, co się lubi i jest się bardzo głodnym....no wiecie)
Jeśli ktoś woli opcję słodką (czyli niezmiennie ja) można sobie zjeść pączka dla ubogich :-)
Z żurawinką lub kiszoną kapustą (!).
Tak, dobrze slyszycie czytacie: pączek z kiszoną kapusta.
Wynalazek ten zwie się Bauerkrapfen.
Inne kulinarne atrakcje to:
pieczone kasztany,
wędzone ryby,
pieczone ziemniaczki,
prażone orzechy,
frytki,
gofry,
naleśniki...
Nie-kulinarnie:
niezliczone stoiska z ozdobami choinkowymi,
biżuterią, czapkami, szalikami, torebkami, itp, itd.
*
Wszystko
to (z naciskiem na aromatycznego grzańca i światełka)
składa się na
niepowtarzalną atmosferę niemieckich i austriackich jarmarków.
Jeśli kiedykolwiek będziecie miały okazję - skorzystajcie koniecznie.
*
*
*
*
PS-w Innsbrucku widziałam najbardziej blogerską ze wszystkich choinek:
ubraną w dziesiątki metrów żarówek na taśmie
(no wiecie, tych, co to są hitem wnętrzarskiej blogosfery).
Szczerze się uśmiechnęłam na jej widok :-)
Ciekawa jestem czy i Wy macie swoje ulubione jarmarki świąteczne,
takie do których wracacie rok w rok??
A może za każdym razem wolicie odkrywać nowe??
Które polskie polecacie??
XOXO
Cudowne świecące żyrandole na ulicach, magiczne wąskie uliczki, zachęcające ciasteczko z żurawinową konfiturą a do tego przepiękne zdjęcie ukazujące góry w tle. Bajkowa wycieczka, dziękuję. Pączek z kapustą, to tak po naszemu chyba pasztecik?
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za tą wycieczkę po tak cudnym miejscu :) Nigdy nie byłam na takim jarmarku u naszych sąsiadów, a z opowieści wiem że jest bajkowo. Mam nadzieję że kiedyś się wybiorę w takie miejsce i skosztuję pączka z kiszoną kapustą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z Nowym Rokiem życzę wszystkiego najlepszego, Basia :)
Podoba mi się to że w tle są góry - extra to wygląda! Aż pewnie zapiera dech w piersi :) Drewniane ozdoby są świetne! kiedyś juz takie widziałam. Muszę przytulić podobne, jak tylko znajdę.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, bardzo, ale to bardzo nastrojowo :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspaniałą wycieczkę po pięknym, niezwykle nastrojowym miejscu :)
OdpowiedzUsuńPięknie;) Przyznam się, że nie byłam na zbyt wielu jarmarkach, a jeśli już to przypadkiem jak mieszkałam w Poznaniu i znalazłam się na rynku, ale na pewno w innych celach.
OdpowiedzUsuńAle magicznie... jak w bajce!!!
OdpowiedzUsuńuściski posyłam Madziu
Pięknie ,aż zazdroszczę:))no może nie tych pączków z kiszoną kapustą:)ale spaceru ,po takim pięknym mieście i możliwości pooglądania tych stoisk :))Przyznam się nigdy nie byłam na żadnym świątecznym jarmarku ,najbliższy odbywa się chyba w Krakowie ...tylko 150 km od domku , więc to wypad na cały dzień , a w okresie przed świętami ciężko znaleźć wolny :( W tym roku był taki jarmark u nas w Sandomierzu ,pierwszy raz (jeden dzień) i jakoś tak słabo rozreklamowany ,przeczytałam w gazecie dzień po:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Madziu poczułam sie jak w bajce :) dziękuję :-*
OdpowiedzUsuńAleż tam jest pięknie!!!A takimi figurkami jestem zauroczona,szukać je będę na przyszłorovzną wystawe,tylko muszą być duże:)Cudnie tam masz:)
OdpowiedzUsuń:) Skusiłabym się na takiego poczusia z kapustą kiszona. A co;)
OdpowiedzUsuńWeihnachtsmarkt...mit h
OdpowiedzUsuń:-)
Dzięki Anonimku :-) zachęcam do komentowania częściej-nie tylko przy wyłapywaniu literówek :-) a myślałam, że mi się to nigdy nie przytrafi... Oops
UsuńFajna wycieczka. Ja byłam raz we Wrocławiu ale po drugiej stronie.... sprzedawałam pierniki hihi. Było ślicznie ale byłam tak przeziębiona że zmykałam zaraz po pracy do hotelu
OdpowiedzUsuńPierwsze zdjęcie sprawia, że człowiek chciałby usiąść przy tym oknie, wziąć do ręki kubek i dać się ponieść błogiemu lenistwu :)
OdpowiedzUsuńA taki jarmark - moje marzenie :)
Oj, pięknie nam to przedstawiłaś! Podejrzewam, że niesamowita jest atmosfera na takim jarmarku. Ja jeszcze na ani jednym nie byłam! Co prawda u nas w mieście też organizują coś podobnego, ale oczywiście nie na taką skalę. Zawsze albo jestem chora, albo mnie nie ma, albo jest za zimno... Mój Mąż raz był w Monachium i przywiózł mi stamtąd piękną drewnianą choineczkę. Ja od kilku lat choruję na takiego dziadka do orzechów, jaki jest u Ciebie na zdjęciach, ale nigdzie nie znalazłam odpowiedniego w odpowiedniej cenie. Miałam nadzieję, że gdzieś w Anglii dorwę swojego żołnierzyka, ale też nie... No trudno, za rok jadę do Innsbrucka! Po dziadka do orzechów, na grzańca i koniecznie na tego pączka z kapustą, bo brzmi to przepysznie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Przepięknie ubrane miasteczko, jest moc! Uwielbiam takie klimaty a kadry magiczne. Przeniosłam się w inny wymiar na chwilę. Buziaki
OdpowiedzUsuńpączeka z kiszona kapusta ;O no nie ;p
OdpowiedzUsuńlubie takie świateczne klimaty !
w tamtym roku byłam w Pradze :)
Ach czuć jeszcze atmosferę świąt
OdpowiedzUsuńJa zapraszam do Wrocławia Co roku jarmark coraz piękniejszy :-)
W Nowym 2016 Roku życzę ci kochana – dużo zdrówka, pomyślnosci oraz nieustającej weny twórczej – buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńojej, ale ci zazdroszczę, to na prawdę piękne miejsce :)
OdpowiedzUsuńWow drzewka w światełkach są wprost rewelacyjne. U nas w W-wie tez są takie ale mniej światełek jest. Super sprawa takie nastrojowe jarmarki. Ja jestem zakochana w dziadkach do orzechów, ale u nas ich nie sprzedają kurcze :-(
OdpowiedzUsuńZachwycona jestem tymi alpejskimi miasteczkami :) Zimą musi być tam cudownie :))
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, urzekły mnie żyrandole świetlne i te niesamowite góry w tle. Jeśli chodzi o polskie jarmarki to przychylam się do poprzedniczek - Wrocław. Bardzo wzoruje się na tych niemieckich jarmarkach, jest różnorodne jadło (na słodko, słono, ostro :) i grzaniec - obowiązkowo, a dla dzieci las bajek ze scenkami znanych bajek za szybką i głosem opowiadającym bajki. I zachwycające ręcznie robione bombki, ozdoby i inne takie okołoświąteczne. Jarmark trwa od początku grudnia do Wigilii. Polecam, pozdrawiam noworocznie, życząc nieustającej weny do nowych postów. Cicha podczytywaczka Sylwia
OdpowiedzUsuńWrocław jest przepięknym miastem, więc nic dziwnego, że i jarmark świąteczny urokliwy - zapisuję na swoja listę!! Pozdrawiam Cię gorąco i ciesze się, że zaglądasz :-)
UsuńMuszę powiedzieć, że ostatni jarmark w Poznaniu przed Świętami bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jakość poszła w górę, a wiem skądinąd, że ma się to nadal poprawiać. No i grzaniec też był, tylko kolejki do niego dłuuugie ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne, klimatyczne zdjęcia. Taką "przytulną" zimę uwielbiam :))
OdpowiedzUsuń