Guest post by Weronika

Witajcie :-)

Dziś, zgodnie z zapowiedzią, gości u mnie Weronika z Plasterka Cytryny
Tytuł posta stoi w zupełniej opozycji do tego o czym ostatnio wspomniałam (tutaj),
ale uwierzcie mi - tylko tytuł!!!
Koniecznie przeczytajcie o jaką wiosnę chodzi :-)
Ok, ja już zmykam a głos oddaję Weronice.

*



Mam na imię Weronika. 
Prowadzę blog Plasterek Cytryny - kameralne miejsce dla pozytywnych ludzi.
Z wykształcenia jestem dziennikarzem i plastykiem. Prywatnie: szczęśliwą żoną. Z charakteru: emocjonalną duszą artystyczną. Na blogu przedstawiam wyniki tej mieszanki, pisząc teksty inspirujące, tematyczne i prywatne. Są to na przykład wpisy o inspiracjach wnętrzarskich i graficznych, o identyfikacji wizualnej lub o mitach małżeńskich, które z przyjemnością obalam. Jestem także na etapie realizowania swoich marzeń, więc chętnie pobudzam do tego typu działań innych.




Idzie wiosna!

„Gdzie ten śnieg?” - pytałam do niedawna. Styczeń już się prawie kończył, luty zaczynał, a zimy nie było widać. Ferie zimowe nie zapowiadały się interesująco. Ani bałwana nie ulepisz, ani na sankach nie pojeździsz... Z telewizji dowiedziałam się, że nasza zima postanowiła wyprowadzić się do USA. Za to pogoda amerykańska przeniosła się do nas. Po co więc wizy, skoro mamy Amerykę u nas? Tak mi się nasunęło na myśl.

Wtem jednej nocy świat za oknem przeszedł mocno zauważalną metamorfozę. Z wiosennej amerykańskiej zimy zrobiła się istna Syberia! Drzewa białe, drogi białe, wiatr układał na polach śnieżne wydmy. „I jak my teraz do domu wrócimy?! Jak w przyszły weekend na uczelnię dojadę?” - zapytałam ten widok za oknem. No ale cóż, chciałam zimy, to ją mam. A ona najwyraźniej nie zamierzała się przejmować moim problemem z dojazdem na uczelnię.





Mimo to za zaledwie dwa dni ustąpiła. Termometr na dworze wskoczył na dodatnią temperaturę, a w rynnach zaczęła płynąć woda. Zmrożone drzewa odtajały. Wydmy na polach stały się mniejsze. Ależ ta zima niezdecydowana! Podobnie jak ja. I pewnie jeszcze niejedna kobieta.

Szczerze mówiąc, niezdecydowanie - choć u kobiet bywa urocze - nie zawsze takie jest w rzeczywistości. Potrafi nieźle utrudnić funkcjonowanie! A nawet odprawić wiele dobrych okazji życiowych z kwitkiem. Bo gdyby to chodziło tylko o odwieczny babski problem z tym, w co się ubrać, to może dałoby to radę jakoś przeboleć. Większość mężczyzn chyba już przyzwyczaiła się do tego zachowania u swoich partnerek. Czasem jednak takie niezdecydowanie wprawia w kłopot, kiedy trzeba podjąć znacznie ważniejsze decyzje: o wyborze szkoły, pracy, o podjęciu się czegoś, co może nam przynieść korzyści, ale jest związane z ryzykiem.




Wyobraź sobie na przykład, że chcesz znaleźć satysfakcjonującą pracę, zgodną z twoim wykształceniem. Od dziecka coś cię interesowało (niech będzie to gotowanie czy urządzanie wnętrz), chętnie o tym czytałaś lub oglądałaś programy na ten temat. Ukończyłaś odpowiednie szkoły, zdobyłaś różne certyfikaty potrzebne do wykonywania tego zawodu. Wszystko układało się po twojej myśli, jednak... Kiedy trzeba było postawić przysłowiową kropkę nad „i” - wycofałaś się. Zamknęłaś przed sobą drzwi, będąc o krok od osiągnięcia celu. Tłumaczyłaś sobie może, że to jeszcze nie czas, że jeszcze nie umiesz wszystkiego, że proponowane stanowisko wiąże się z dużą odpowiedzialnością. A może musiałabyś założyć własną działalność, żeby spełnić marzenia? Może przerosło cię poszukiwanie zleceniodawców lub odnalezienie swojego miejsca na rynku? Tak czy inaczej straciłaś swoją szansę. Odmówiłaś, zamknęłaś się na okazję, bo nie mogłaś podjąć ostatecznej decyzji.

Czy to jednak wina samego niezdecydowania? Czy to chodzi tylko o to? Przecież wiesz czego chcesz. Dążyłaś do tego przez lata. Masz cel. A może to strach? Obawa, że sobie nie poradzisz. Brak wiary we własne siły. Za dużo myśli o tych ludziach, którzy życzą ci źle. Demotywujesz się czyimiś porażkami. Sądzisz, że z tobą będzie tak samo. Wynajdujesz kolejne argumenty na „nie” z prędkością światła po to tylko, aby udowodnić sobie samej, że to nie ma sensu. Że lepiej schować się w kąt, pozostać szarą myszką, nie rzucać się zbyt w oczy, nie wychylać się. Kiedy jednak czytasz ten tekst i utożsamiasz się z nim, widzisz, że bez sensu nie jest urzeczywistnianie marzeń, a twoje podejście do nich.



Pomyśl, czy rzeczywiście chcesz pozostać szarą myszką? Chcesz całe życie tylko podziwiać innych za to, że realizują siebie i swoje pasje? Podejrzewam, że nie. Jesteś osobą kreatywną. Nie potrafisz stać w miejscu. Niewygodnie ci pod ciężarem czyichś standardów i napiętych terminów. Chcesz być wolna, bo taka jest twoja natura. Natura osób z wyobraźnią, potrafiących marzyć, dostrzegać wiele kolorowych rzeczy niewidocznych dla szarego tłumu.

Aby zacząć żyć w zgodzie ze sobą i nie zamykać przed sobą kolejnych drzwi, jest tylko jedna rada: pogódź się sama ze sobą. Brzmi dziwnie? Już wyjaśniam, o co mi chodzi: w momencie, kiedy rezygnujesz z realizowania swoich marzeń, negatywnie argumentując taką decyzję, sama dla siebie stajesz się „ciocią złą radą”. Zachowujesz się tak, jak osoba, która cię nie rozumie i nie akceptuje. Czy nie tak? Jak taka „ciotka Klotka” próbujesz sobie narzucić staromodne myślenie, że nie wypada młodej damie to i tamto, że tylko gary i brudne skarpety i to jest sensem istnienia kobiety (aż się zrymowało). „Siedź w kącie, a znajdą cię”. Doprawdy? No chyba nie powiesz mi, że w to wierzysz! Nie? Uff! Co za ulga!

Kiedy więc zaakceptujesz fakt, że chcesz spełnić swoje marzenia i że to nie jest nic złego, wtedy łatwiej ci będzie podnieść głowę do góry i przekroczyć próg ostatnich drzwi prowadzących do celu. Odsuniesz na bok lęki, przestaniesz przejmować się zdaniem innych. Weźmiesz swoje życie we własne ręce, a swój sukces uzależnisz tylko i wyłącznie od siebie.



I jeszcze jedno: pamiętaj, że spełnianie marzeń nie musi oznaczać otwierania z hukiem wielkiej korporacji. Realizowanie siebie zazwyczaj nie równa się zarabianiu milionów na swojej pasji. Czasem to realizowanie oznacza zajęcie dorywcze, hobby. W książce „Stuletnia Gospoda” Katarzyny Majgier znalazłam zdanie, które jest kwintesencją bycia artystyczną duszą: „Jeśli naprawdę czujesz się artystką, będziesz tworzyć! Bez względu na to, w jaki sposób zarobisz na życie”.

Za oknem już prawie wiosna - czas odrodzenia. Niedługo wyrośnie soczyście zielona młoda trawa, piękne kwiaty i nowe liście na drzewach. Promienie słońca tchną w nas nowe siły. Czy pozwolisz choć jednemu z nich zajrzeć do twoich marzeń i przywrócić je do istnienia?


Komentarze

  1. świetny tekst, z wielką przyjemnością go przeczytałam :) cytat kradnę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mądrze i z przesłaniem! Podoba mi się:-) Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspanialy tekst , ja tylko powtorze ,, nie odprawiajcie okazji z kwitkiem !!!!'' i tak trzymac . Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholera...znowu mnie podniosła na duchu...w kwestii wspomanianej pracy zwłaszcza... :)
    Pa. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudny tekst, bo to godzenie się z sobą trwa całe życie. A marzenia zawsze są tam gdzie "miliony" i niewiara w siebie trawa i trwa...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tekst warty zastanowienia i przemyślenia... mądrze piszesz Madziu:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mądra dziewczyna!!!!
    uściski kochana

    OdpowiedzUsuń
  8. Oszalałam, jakbym czytała o sobie:) moje trzy lata walki z sobą o siebie i moje marzenia, w końcu na przekór innym mam to o co tak długo walczyłam...Masz rację, nie liczą się miliony, kiedy wstajesz rano i wiesz, że nikt cię dziś nie zbluzga do poziomu podłogi, że nie będziesz musiała tłumaczyć dlaczego, po co...czasami wystarczy dziękuję i miły gest...wiemy jak na naszej rękodzielniczej pasji można zarobić, ale każdy, kto pyta. a jak tam Ci idzie? albo, czy to się opłaca tak w ogóle nie wie, że ...może tak do końca nie jest kolorowo, ale...realizowanie się we własnej pasji, to ekstra premia dla mnie i nie będę kolejny raz tłumaczyć dlaczego to robię i czy mi się to opłaca... a słowa "Jeśli naprawdę czujesz się artystką, będziesz tworzyć! Bez względu na to, w jaki sposób zarobisz na życie" od jutra wyryję sobie na ścianie mojej pracowni...tylko czy inni to zrozumieją...bo przecież jak można wyżyć z pasji, no jak? i Wiesz co jeszcze najlepsze jest to, że nie muszę nikomu zazdrościć, że miał tyle odwagi urzeczywistnić własne marzenia...są też i przykre strony, ale ...możesz stracić "niby" prawdziwych PRZYJACIÓŁ, którzy nie potrafią zrozumieć, że i ty możesz coś dla siebie zrobić...i to tylko moja jedyna porażka...ale mija dzień, tydzień, miesiąc, rok...i pasja staje się NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM!!!
    Dziękuję Madziu za Twoją dobrą Duszę, a Weronice przekaż tysiąc buziaków od Różanej, bo właśnie dzisiaj ten post jest dla mnie zbawienny!!! wklejam go na złe dni i kiedy dopadnie mnie chandra!!!
    Buziaki:) Aga z Różanej Ławeczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację tylko dlaczego tak jest, przecież każdy może tworzyć własny świat...ta cholerna , ups przepraszam za słowo, ale chodziło mi o zazdrość, która gubi nas...tylko kto się do niej przyzna?...kto? wymyśliłam sobie pomysł na siebie, a straciłam Przyjaciela...jedyną osobę, która myślałam, że mnie rozumie...ach długo by o tym gadać...poczekam na Twój post, bo czytelnika wiernego już Masz:)!!!
      Buziaki:)

      Usuń
  9. Weroniko, Twój plasterek cytrynki, był smakowity, choć chwilami kwaskowy, ale ożywczą, pozytywną mocą:-)
    Magdo, dziękuję Ci za możliwość przeczytania słów Weroniki:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Znam to! To prawie jakbym czytała o sobie:) Twoje teksty zawsze zmuszają do zastanowienia i przemyślenia... trzymaj tak dalej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz