Moja Bawaria - zjeść jak Bawarczyk. Co i za ile?



Gdybym chciała być jak Elizabeth Gilbert i napisać książkę o swojej bawarskiej przygodzie,
 najlepiej bestsellerową, to jej tytuł zdecydowanie brzmiałby "Jedz, módl się, pij piwo".

 Jeśli zatem przeszło Wam przez głowę, że złamię jakieś stereotypy, to muszę Was rozczarować.
 Tak, Bawaria jaką znam to naprawdę golonka, wursty i piwo. Duuuuużo piwa.
 Każda okazja jest dobra, aby na rynku stanęły kramy z wurstami i piwem;
nawet uroczystości kościelne kończą się powszechnym spotkaniem przy kuflu piwa. 
Serio :-)


Tradycyjna kuchnia bawarska należy raczej do gatunku mało skomplikowanego.
Czy jest smaczna? No cóż, każdy ma swoje upodobania kulinarne. 
Mój wybór zatem był mocno ograniczony i podczas gdy wszyscy zajadali się 
bratwurstami na kiermaszach ja chodziłam głodna.
Ok, raz się złamałam - podczas noworocznych skoków narciarskich w Garmisch.
Do dziś próbuję się otrząsnąć.



W większości bawarskich restauracji menu jest bardzo podobne, ceny również.
Jeśli zatem kiedyś wybierzecie się w ten przepiękny zakątek Europy 
(do czego będę was nieustannie namawiać!), 
który przecież jest tuż za miedzą, oto lista tego, czego możecie spodziewać się w menu.

Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie z poniższych przykładów wywodzą się z Bawarii,
nie zmienia to jednak faktu, że są tu bardzo popularne.

Zaczynamy od czegoś na ząb

Precel po bawarsku zwany Brezn. Obficie posypany solą, którą Bawarczycy 
namiętnie wyskubują przed zjedzeniem precelka. Bez komentarza :-) 
W piekarni zapłacimy za niego ok 65 centów.



Szybkie jedzonko 

Leberkease (lebekejze) to coś w rodzaju zapiekanego pasztetu
Gdy pytaliśmy naszych znajomych z czego naprawdę jest zrobiony odpowiadali:
 "lepiej nie pytaj". Jest to chyba najpopularniejszy bawarski "fastfood"
Gruby plaster ciepłego pasztetu razem z bułką kosztuje ok 1,90 euro
Takie "danie" można kupić w wielu piekarniach, sklepach spożywczych i masarniach. 
Nie odważyłam się na konsumpcję ale ponoć jest zjadliwe :-)


Bratwurst czyli pieczone kiełbaski, również w bułce, z dodatkiem keczupu i musztardy. 
Do kupienia w budkach na ulicy są elementem obowiązkowym wszelkich imprez,
pchlich targów, kiermaszy. Zapłacimy za taką kiełbaskę ok 3,50 euro.



Currywurst to dopiero niesamowity wynalazek!! Co to takiego? 
To po prostu kiełbaska pokrojona w kawałki, posypana przyprawą curry i polana keczupem.
Podawana zazwyczaj z frytkami. Spotkasz ją wszędzie tam, gdzie Bratwursty.
Koszt podobny. Dla odważnych :-)


Coś konkretnego

Golonka czyli Haxe. Królowa restauracji bawarskich. 
Można spotkać różne sposoby przyrządzania, chociażby golonkę panierowaną, 
ale ta najbardziej tradycyjna jest pieczona, 
podawana z kiszoną kapustą, sosem pieczeniowym i knedlem
Cena takiego zestawu to ok. 12 euro.



Knedle/kluski, bułczane (Semmelknoedel) lub ziemniaczane (Kartoffelknoedel). 
Pierwsze robione z czerstwej bułki (niekoniecznie moja bajka) drugie przypominające 
znane nam wszystkim pyzy (całkiem ok).



Kartoffelsalat czyli sałatka z ziemniaków z dodatkiem octu i cebuli. 
Uznawana za przysmak. 
Nie, dziękuję. Cena to ok 2 euro.




Szpecle, moje ulubione danie, czyli coś w rodzaju lanych kluseczek. 
Niestety nie jest to danie tradycyjne bawarskie, ale bardzo popularne.
Podawane zapiekane z prażoną cebulką i żółtym serem. Pycha!! 
Koszt, w zależności od wielkości porcji to 8-10 euro.



Weisswurst to nic innego jak biała kiełbasa z wody, podawana ze słodką musztardą i z preclem
Koszt takiego wyszukanego dania to 3-4 euro i jest to bardzo popularny zestaw śniadaniowy.







Co wypić??

Piwo oczywiście!! 

Białe, pszeniczne czyli Weissbier jest naprawdę pyszne!! 
W restauracji za kufel piwa zapłacimy od 2,70 do 3,50 euro.

Bardzo popularnym napojem jest tzw Russbier czyli piwo z dodatkiem cytryny
Zmrożone, wypite na szczycie góry, którą właśnie się zdobyło smakuje rewelacyjnie!!

Apfelschoerle to napój, z którym nigdy wcześniej się nie spotkałam a u Bawarczyków 
(może i w całych Niemczech?) jest bardzo popularny. Jest to sok jabłkowy wymieszany 
z wodą gazowaną. Taki wynalazek :-) Koszt w restauracji to ok 2,50 euro.






A co na deser?

No, nie widzę tego inaczej - Apfelstrudel!! Jak przystało na region - najpopularniejszy deser.
Strucel podawany jest solo (dla dbających o linię), z bitą śmietaną lub sosem waniliowym.
Chyba nie muszę mówić, że to pyszota? Zapłacicie za tą przyjemność ok 4,50 euro.

Polecam Wam również spróbowanie Kaiserschmarrn zwany carskim racuchem, 
o ile się nie mylę pochodzi z Austrii. Jest to tak pożywny deser, że z powodzeniem może być
traktowany jako pełnowartościowe danie. Często podawany z musem jabłkowym.
Jak na deser jest dość drogi, bo kosztuje zazwyczaj w granicach 10 euro, 
ale naprawdę można się tym najeść. 
Wygląda jak puszysty racuch z rodzynkami porwany na kawałki.






Bardzo często do wszystkich dań w gratisie dostajemy piękne widoki :-)

Mam nadzieję, że post był dla Was ciekawy i ... smaczny.
Ciekawa jestem, które z dań chciałybyście spróbować, a które już miałyście okazję posmakować?
Napiszcie koniecznie!!

Mam nadzieję, że majówka upłynie Wam pod znakiem słoneczka i ciepełka.
Wypoczywajcie i bawcie się dobrze!
Do usłyszenia!

XOXO


Źródło zdjęć-miniaturek chefkoch.de.

Komentarze

  1. Ech, czyli wursty, wursty i jeszcze raz wursty. Ja chyba też chodziłabym głodna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo apetycznie dziś u Ciebie :))Takiego strucelka to bym spróbowała z wielką przyjemnością :)))
    Ściskam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Sałatka ziemniaczana - fuj. Zauważyłam zresztą, że do sałatek i surówek namiętnie dodają sporo octu. Lubię kwaśny smak, ale nie aż tak dominujący. Kluseczki są bardzo dobre. Curry to moja ulubiona przyprawa, więc jak najbardziej. Piwa nie znoszę, chyba, że smakowe i to tylko do ostrego jedzenia. Oto moje skąpe doświadczenia. Ale za to na ostatniej giełdzie staroci kupiłam sobie talerzyki z zamkiem Disneya :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. dzisiaj na obiadek...Leberkäse z musztarda+ziemniaki i salatka z fasoli na kwasno... Jadlam wszystkie dania z listy (mieszkam tu juz 14 lat), Apfelschörle to nasz ulubiony napoj- jest u nas kazdego dnia♥ Zgadzam sie, ze ogolnie kuchnia niemiecka nie jest zbyt wyszukana, ale przez uwielbienie tej nacji do szparaga-dla mnie dobra. Juz niedlugo sie sezon zaczyna , mniammmm...♥ a.

    OdpowiedzUsuń
  5. Goloneczkę bym zjadła;) Spróbowałabym chętnie wszystkiego, ale raczej zjadłabym raz na jakiś czas;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Głownie mięcho... ja nie widzę przeciwwskazań, bo jestem mięsożerna. Ale czasem trzeba zjeść coś lekkiego:) Piwa nie lubię:) Słaba ze mnie by była towarzyszka:)
    pozdrawiam Cię Madziu:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgłodniałam patrząc tak na te wszystkie pyszne potrawy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. no i nie powinnam czytać tego wpisu przed pójściem spać ;P
    Co bym spróbowała to wszystko oprócz piwa pszenicznego, ten jabłkowy wynalazek na wodzie gazowanej może być dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja tu samą kawę dopijam czytając Twój post a slinka leci i leci:-) Ja mam ochote na tego Wursta no i oczywiście piwko:-) Smaka narobiłaś a tu akcja bikini trwa:-) Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój mąż był niedawno w Bawarii, niedaleko Munchin. Obiecał, że mnie tam zabierze, widoki są zdumiewające, jedzonko zachwyca - aż Ci Madziu zazdroszczę :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Uuuuuuuuuuuuu......pychota, ale nie dla mnie, przynajmniej chwilowo:( Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. A jajajaj... z tego wszystkiego desery wyglądają naprawdę smakowicie a reszta no cóż.. :) Zapewne warto posmakować, chociażby po to aby wiedzieć czy nam smakuje :) Świetny post :) Już bym jechała :)

    OdpowiedzUsuń
  13. O ludzie nie miałabym co jeść :-). Ja jedynie tą kiełbasę z bułką przełknę z tych pyszności - hihihi. No i jabłecznik pochłonę w każdej ilości.

    OdpowiedzUsuń
  14. Na kiełbaski to się jeszcze bym skusiła, ale na Leberkease tojuż raczej nie....Nie dość ,ze sam widok już mnie raczej nie zachęca, to jeszcze nazwa, choć jezyk niemiecki powoli wyparowywuje ;-( z mojej głowy, to jeszcze pamietam znaczenie wyrazu słowa Leber.....nie lubię jej i już....

    OdpowiedzUsuń
  15. Przypomniały mi się staaare dobre czasy, kiedy pracowałam w Niemczech w Bawarii, a szefem był Austriak. Zatem wszystkie te smaki są mi znane i z przyjemnością do nich wracam. Dziękuję Ci za wspomnienia :-) Pozdrawiam ciepło, Ania

    OdpowiedzUsuń
  16. No cóż Ci powiem - brałabym wszystko po kolei jak leci :D Poza tym sokiem jabłkowym z wodą chyba...

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba najlepiej prezentują się te bawarskie desery :))I precelek jest ok ;p Golonki nigdy w życiu nie próbowałam ;p

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo przydatny post. :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. https://www.youtube.com/watch?v=oly0znBSsJI

    OdpowiedzUsuń
  20. Cholera, w nieodpowiednim czasie zajrzałam na Twojego bloga... Zgłodniałam od tego strasznie i nawet tą pokrojoną kiełbasę z curry bym zjadła, że nie wspomnę o golonce i piwie, choć dopiero 10 rano. A do mojego posiłku jeszcze 2 godziny... O matuchno, idę sobie chociaż herbatę zrobić... Ostrzegaj następnym razem, by nie czytać na głodniaka :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  21. Co roku jadę na targi i cierpię bo te ciężkie dania nie dla mnie Ale Apfelstrudel z sosem waniliowym zawsze!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz